SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Amerykanie muszą liczyć tylko na siebie w kwestii emerytur

Kilka tygodni temu agencja Moody’s obniżyła rating Chicago i ostrzegła przed kolejnym cięciem, jeśli władze miasta nie zreformują systemu emerytalnego. W amerykańskich serwisach finansowych nie brakuje informacji na temat problemów, takich jak choćby malejąca proporcja między emeryturą a ostatnim wynagrodzeniem, czy kiepska kondycja funduszy emerytalnych. Brzmi to całkiem znajomo. Zobaczmy więc, co tamtejsi eksperci radzą przyszłym emerytom.

fot. Shutterstock.com fot. Shutterstock.com

Jak widać, mimo bogactwa emerytalnych rozwiązań, problemów nie brakuje zarówno rządowi, samorządom, firmom, jak i samym amerykańskim emerytom. Każdy system emerytalny do skutecznego działania potrzebuje bowiem pieniędzy. Ponieważ w USA nie mają OFE, ani rząd, ani władze Chicago nie mogą im zabrać pieniędzy. Reforma musi więc polegać na redukcji świadczeń i podwyższeniu składek lub podatków. Amerykanie oczywiście mają znacznie większą niż inne nacje świadomość, że wysokość ich emerytury w głównej mierze zależy od wielkości zgromadzonego przez nich kapitału. Często jednak bywa tak, że łatwiej mieć świadomość, niż pieniądze. Kilka dni temu jeden z serwisów finansowych użalał się nad losem przedstawicieli generacji X po zakończeniu kariery zawodowej. Pokolenie urodzonych między 1960 a 1980 rokiem, nie dość, że określane mianem lekkoduchów i utracjuszy zafascynowanych konsumpcją, dotknięte zostało takimi plagami jak konieczność spłaty własnych kredytów studenckich i zapewnienie wykształcenia swoim dzieciom, krachem na rynku nieruchomości i wynikającymi z niego kłopotami ze spłatą hipotek, krachem na giełdzie, zmniejszającym wartość ich portfeli, bezrobociem i wydłużającym się czasem życia. Wielu z nich ma niewystarczające oszczędności, nie ma z czego odkładać na starość, która będzie im coraz bardziej się dłużyć, a więc wymagać będzie posiadania większych zasobów zgromadzonych na ten cel pieniędzy.

Podobnie znajomo jak problemy, brzmią też rady, jakie słyszą Amerykanie od swoich ekspertów w dziedzinie finansów osobistych. Żeby odłożyć pieniądze, trzeba oszczędzać, czyli stosować prostą, choć niepopularną zasadę, by wydawać mniej niż się zarabia. Amerykanie często więc słyszą radę, by nie wymieniali smartfona co roku i auta co dwa lata, jeśli te które mają, jeszcze jako tako działają. Na wymianę mogą też poczekać meble w salonie, mimo że sąsiedzi mają już kolejny ich zestaw. Choć Ameryka kojarzy nam się zamożnością, to jednak 4 proc. jej mieszkańców korzysta z zasiłków socjalnych, a 14 proc. z bonów żywnościowych. Doradcy często przekonują swych klientów, by nie liczyli na Social Securities, tylko na siebie. Brak oszczędności to pewny sposób na ubogą emeryturę. Nie masz oszczędności? Zrób listę wydatków i ogranicz je choćby o 100 dolarów miesięcznie. Pieniądze wpłać do funduszu. To słyszy przeciętny Amerykanin od swego doradcy. Słyszy też o liście finansowych priorytetów, na której emerytura bywa umieszczana wyżej niż pieniądze na wykształcenie dzieci. Jeśli już oszczędzasz, korzystaj z funduszy i kont dających ulgi podatkowe. Amerykanie mają swoje 401k i IRA, my mamy swoje IKE i IKZE. Tyle tylko, że konta typu 401k ma około 60 proc. Amerykanów, a IKE ma 2 proc. Polaków. A mówią o nas, że nie lubimy płacić podatków i że boimy się biednej emerytury.



Roman Przasnyski, Open Finance

Dołącz do dyskusji: Amerykanie muszą liczyć tylko na siebie w kwestii emerytur

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl