Dorota Zawadzka o „Małych Gigantach”: Zszokowała mnie wypowiedź dyrektora programowego TVN
- To, że program nie jest nadawany na żywo to informacja tylko dla widza, bo dla dziecka w trakcie nagrywania odcinka wszystko jest na żywo. Tam są emocje, stres i rywalizacja - show „Mali Giganci” w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl ocenia Dorota Zawadzka, pedagog i psycholog rozwojowy.
W wiosennej ramówce stacji TVN znalazł się program „Mali Giganci”, w którym dzieci w wieku 4-12 lat prezentują swoje zdolności przed jury (w składzie Kuba Wojewódzki, piosenkarka Agnieszka Chylińska oraz aktorka Katarzyna Bujakiewicz). W przygotowaniu do występów dzieciom pomagają trenerzy (Oliwier Janiak, Urszula Chincz, Piotr Rubik, Czesław Mozil, Aneta Todorczuk-Perchuć i Natalia Lesz), którzy kompletują drużyny. Mały uczestnik, który odpada z programu otrzymuje nagrodę pocieszenia (więcej na ten temat).
W kolejnym etapie rywalizować będą ze sobą drużyny. Opiekunowie wraz z dziećmi przygotują program artystyczny, w którym pojawią się popisy taneczne, wokalne lub sceniczne. - Ten program nie jest o dzieciach dla dzieci tylko o dzieciach dla rodziców, a jeszcze bardziej o rodzicach dla rodziców - mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN.
Show oparty jest na formacie meksykańskiej firmy Televisa, a za jego realizację odpowiada FremantleMedia Polska. Jego emisja na antenie TVN ruszyła 7 marca br. „Mali giganci” są nadawani w soboty o godz. 20.00 i po dwóch tygodniach widowisko było najpopularniejsze w tym paśmie. Pierwszy odcinek przyciągnął do stacji średnio 3,75 mln widzów, a odcinek wyemitowany tydzień później oglądało średnio 3,69 mln osób (więcej na ten temat).
Format „Mali Giganci” wywołuje sprzeczne opinie wśród komentatorów. Obok pochwał za realizację, na stację spada krytyka za przedmiotowe traktowanie dzieci.
Rozmowa z psychologiem rozwojowym Dorotą Zawadzką, która w latach 2006-2008 prowadziła w TVN program „Superniania”. Magazyny poświęcone wychowaniu dziecka można było oglądać również w TVN Style, a w Radiu ZET prowadziła audycję poświęconą tej tematyce. W 2012 roku została redaktor naczelną portalu parenting.pl.
Łukasz Brzezicki: Jak udział w dużym telewizyjnym show, w którym występuje element rywalizacji, może wpłynąć na dziecko i jego psychikę?
Dorota Zawadzka: Może wpłynąć na wielu różnych wymiarach, ale by to dobrze opisać, trzeba zdefiniować rywalizację w ogóle. Rywalizacja, w pewnym uproszczeniu, to chęć bycia lepszym za wszelką cenę. Można ją definiować jako „strukturę celów, w której ludzie osiągają swoje korzyści tylko wtedy, gdy nie zrealizują ich inni” (Johnson, 1983). Podstawą rywalizacji jest więc założenie wygranej - bez względu na koszty. Współcześnie uznaje się rywalizację za tak powszechną, że jest ona traktowana jako naturalne dążenie każdego człowieka. Specjaliści nie znajdują jednak żadnych psychologicznych podstaw, do twierdzenia, że ludzie wolą ze sobą rywalizować niż współpracować (Doliński, 1998).
Często mówi się, że rywalizacja zaślepia. Niezależnie od wieku i doświadczenia nie potrafimy wyobrazić sobie i przewidzieć oczywistych obiektywnie, negatywnych konsekwencji swoich działań. Negatywnych dla siebie i osoby z którą rywalizujemy. Dorosły nie potrafi a co dopiero dziecko. Ludzie - mali i duzi - konkurujący ze sobą przeżywają na ogół silny lęk. Jest on skutkiem obawy przed przegraną i frustracją związaną z nieosiągnięciem zamierzonego celu. Wynika także z niepokoju przed możliwymi społecznymi konsekwencjami porażki.
Ogromna koncentracja na chęci i potrzebie wygrania, bycia najlepszym, a nie na samej aktywności, sprawić może, że obniży się motywacja wewnętrzna. Tę, która jest motorem wszelkich działań.
Rywalizujący człowiek zwykle martwi się o swój wizerunek, obawia się negatywnych emocji wstydu, upokorzenia. Po przegranej ma poczucie zaprzepaszczenia szansy, a co za tym idzie może wątpić we własne możliwości lub martwić się, że zawiódł zaufanie innych osób. W omawianym przypadku - rodziców i opiekunów a nawet widzów przed tv. Należy też pamiętać, że długo trwający stres związany z rywalizacją, może wywołać zaburzenia somatyczne.
Wszystko co napisałam dotyczy rywalizacji w świecie dorosłych, którzy - jeśli mają szczęście - przy pomocy psychologów mogą sobie z opisywanymi efektami poradzić. Lepiej lub gorzej. Dziecko sobie nie poradzi. Dziecko straci poczucie bezpieczeństwa, może stracić zaufanie do dorosłych, zaniży samoocenę. Skutków może być wiele i mogą być odroczone w czasie.
Program „Mali Giganci” nie jest emitowany na żywo, ale nagrywany wcześniej i montowany. Format nie skupia się na emocjach dzieci, które odchodzą z show. Jak małe 4- czy 6-letnie dziecko rozumie pojęcie „przegrana”? Czy zawsze przeżywa odejście z takiego programu?
Zawsze. Zaszokowała mnie nieco wypowiedź dyrektora programowego TVN dotycząca przegrywających w programie dzieci. Ta wypowiedź zawiera w sobie dokładnie to, na co zwracam uwagę w swojej krytyce. Świadczy o niezrozumieniu psychologii dziecka (Edward Miszczak: Tu nikt nie przegrywa, wszyscy wygrywają. A o tym, że ktoś odpada, nie mówimy - skupiamy się na wygranych). Szczególną opieką powinni przecież zostać objęci właśnie przegrani, to zapłakane dziecko, nie do końca rozumiejące przecież zasady rywalizacji i oceny w programie.
Dziecko rozumie pojęcie przegranej, gdy jest ona wymierna. Jeśli jest w stanie niejako dostrzec wynik. Bliżej - dalej, mniej - więcej, wyżej - niżej. Ale w przypadku szeroko rozumianej sztuki, nie ma takiej wymierności. Bo wiemy że „nie ładne to co ładne, ale to co się komu podoba”, w tym przypadku to, co będzie miało szansę na większą oglądalność.
To, że program nie jest na żywo to tylko informacja dla widza. Dla dziecka, tam, w trakcie nagrywania, wszystko jest na żywo, tam są te emocje, stres i rywalizacja. To widz został oszczędzony, a nie uczestnik. Oszczędzono także wizerunek jurorów, prowadzącego i opiekunów grup, którzy nawet w tym, co zobaczyliśmy nie zawsze wykazywali się empatią.
W jaki sposób rodzice powinni rozmawiać z dziećmi, które występują lub będą występować w dużym programie telewizyjnym, takim jak „Mali Giganci”?
To bardzo trudne pytanie i jeszcze trudniejsza na nie odpowiedź. Po pierwsze, doradzałabym, by rodzice w ogóle rozważyli udział dziecka w tego typu programie, wiedząc już na przykładzie wyemitowanych odcinków, że talent ich dziecka nie jest decydujący. Nie sposób przecież wyjaśnić dziecku, że ktoś, kto robił kompletnie coś innego, został porównany - w jakiś magiczny sposób - i okazał się w tym porównaniu lepszy. Niestety rodzice będą musieli zmierzyć się w sytuacji przegranej dziecka z własną odpowiedzialnością.
Mogą oczywiście powiedzieć „byłeś najlepszy ale jury się nie zna”. To skoro tak: „po co mnie tu przyprowadziłeś” - zapyta dziecko i będzie miało pełne prawo obwiniać rodzica za to, co się stało. Oczywiście może także usłyszeć - „tamto dziecko było lepsze, bardziej się postarało. Ale pomyślmy, czy mamy wiedzę, nawet jako rodzice, ile wysiłku wkłada dziecko w występ? Czy możemy to ocenić?
Przed rodzicami bardzo trudny egzamin. Przypomnę może jeszcze, że dla dzieci zawsze bardzo ważne jest poczucie sprawiedliwości. Jak można mówić o sprawiedliwości w takim show?
Czy stacje telewizyjne powinny produkować i emitować duże widowiska, w których małe dzieci rywalizują ze sobą?
Nie, nie powinny. Jeśli telewizje chcą prezentować talenty dzieci - to niech relacjonują festiwale lub przeglądy, których co niemiara odbywa się w Polsce.
Dołącz do dyskusji: Dorota Zawadzka o „Małych Gigantach”: Zszokowała mnie wypowiedź dyrektora programowego TVN