Dyrektywa dot. ochrony praw autorskich w sieci zagrozi wydawcom internetowym
- Wejście w życie projektowanej dyrektywy dot. ochrony prawa autorskiego w internecie sprawi, że wielu małych i średnich wydawców internetowych zniknie z rynku - przekonuje wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Marcin Nowacki. Wiceminister kultury Paweł Lewandowski dodaje, że jest ona niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu, który rekomenduje wszystkim polskim europosłom odrzucenie wersji dokumentu przygotowanej przez komisję prawną PE.
Dwudziestego czerwca komisja prawna (JURI) Parlamentu Europejskiego przyjęła propozycję dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Teraz ma zająć się nią Komisja Europejska na głosowaniu na posiedzeniu plenarnym.
Dyrektywa w debacie publicznej budzi duże kontrowersje - spór toczy się głównie o art. 11 proponowanej dyrektywy, który dotyczy praw wydawców publikacji prasowych, jak i art. 13, który mówi o odpowiedzialności platform internetowych za objętą prawami autorskimi treść. Nowe przepisy nazywa się także „ACTA 2” twierdząc, że chcą ograniczyć wolność internetu.
Przeciwko dyrektywie w obecnym kształcie są organizacje pozarządowe, które w liście do posłanek i posłów do Parlamentu Europejskiego apelują o głosowanie 5 lipca br. za odebraniem mandatu negocjacyjnego komisji prawnej JURI. Zdaniem organizacji, które podpisały się pod listem: Creative Commons Polska, Fundacji ePaństwo, Fundacji Panoptykon, Fundacji Culture Shock, Fundacji Pole Dialogu, Fundacji Centrum Cyfrowe, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, Wikimedii Polska; reformę prawa autorskiego politycy traktują jak grę interesów ekonomicznych.
- Pomimo tego, co prezentują niektóre media, europejski legislator nie stoi przed prostą decyzją, czy wprowadzić filtry i wynagrodzić twórców, lub ich nie wprowadzić i wzmocnić internetowych gigantów. Na szali są również prawa podstawowe obywateli korzystających z internetu - uważa Alek Tarkowski, prezes Fundacji Centrum Cyfrowe.
Polscy przedsiębiorcy również przeciwni podatkowi od linków i filtrowaniu treści
Przedstawiciele największych polskich związków przedsiębiorców i stowarzyszeń reprezentujących firmy z sektora nowoczesnych technologii, cyfrowego oraz internetowego również wspólnie zaapelowali do polskich eurodeputowanych, by w Parlamencie Europejskim odrzucili projekt dyrektywy w obecnym kształcie. W ich opinii uderza on m.in. w polskie firmy, naukowców oraz internautów. O wsparcie w tej sprawie zwrócili się także do premiera Mateusza Morawieckiego.
Jak podkreślono we wspólnym liście - pod którym podpisali się: Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Krajowa Izba Gospodarcza, Związek Pracodawców Technologii Cyfrowych Lewiatan, Związek Cyfrowa Polska, Fundacja Centrum Cyfrowe oraz Startup Poland – przyjęcie dyrektywy w sprawie prawa autorskiego w obecnym kształcie „negatywnie wpłynie na konkurencyjność całego sektora związanego z nowoczesnymi technologiami, co odczują polscy konsumenci”.
- Dlatego w naszym wspólnym interesie jest, by internet, który odgrywa podstawową rolę w gospodarce cyfrowej, pozostawał otwarty i dostępny dla wszystkich. Wszelkie próby sztucznego ograniczania dostępu do kontentu odbiją się na rozwoju innowacji - podkreślono.
Nie dla podatku od linków
Zdaniem przedsiębiorców błędnym kierunkiem jest pomysł wprowadzenia w art. 11 dyrektywy licencjonowania treści poprzez tzw. „podatek od linków”. Argumentują oni, że wydawcy są obecnie wystarczająco chronieni przez obowiązujące przepisy dotyczące praw autorskich.
- Z doświadczeń niemieckich i hiszpańskich niezbicie wynika, że z ekonomicznego punktu widzenia koncepcja pobierania opłat za linkowanie nie ma sensu i nie przyniesie żadnych dochodów wydawcom, za to doprowadzi do zamknięcia wygodnych dla użytkowników dróg dotarcia do poszukiwanych informacji oraz ruiny małych, lokalnych i specjalistycznych wydawców, którzy polegają na agregatorach, social mediach i wyszukiwarkach jako źródłach ruchu generującego dochód z reklam - napisano.
Według przedstawicieli pracodawców pod znakiem zapytania stanie również prawo do wolnej konkurencji, ponieważ tak sformułowane przepisy – w ich opinii - sprzyjają jedynie największym wydawcom.
„Zagrożona zostanie przyszłość mniejszych wydawnictw i inicjatyw dziennikarskich czy start-upów, którzy nie będą w stanie uzyskać wszystkich licencji – od dużych wydawców – niezbędnych do zaistnienia na rynku” – podkreślili sygnatariusze listu.
Nie dla obowiązku filtrowania treści
Zastrzeżenie organizacji pracodawców budzi też art. 13. dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników.
Jak tłumaczą, tak skonstruowane przepisy wywołają „nieprzewidywalne konsekwencje i szkody dla innowacyjnych przedsięwzięć funkcjonujących w sieci, a także całego rynku e-commerce”.
Dostawcy usług w internecie będą zobligowani do wprowadzenia specjalnych filtrów w celu uniknięcia grożących im konsekwencji za ewentualne naruszenie praw autorskich. To według sygnatariuszy listu uderzy w najmniejsze podmioty i jest sprzeczne z Kartą Praw Podstawowych. Utrudnia bowiem prowadzenie własnego biznes i ogranicza wolność słowa użytkownikom internetu.
„Można bowiem z góry założyć, że nadmierna ostrożność wydawców skutkowałaby wręcz cenzurą. Jest to sprzeczne z ideą Unii Europejskiej, która miała być otwarta dla obywateli i której jednym z podstawowych założeń był rozwój społeczeństwa informacyjnego oraz konkurencyjność europejskiego przemysłu i kultury” - zauważono w liście.
Nie dla ograniczania przepływu danych
Z kolei proponowany kształt prawa autorskiego na jednolitym rynku cyfrowym zgodnie z zapisami w art. 3., zdaniem przedsiębiorców zagrozi również zablokowaniem postępu w dziedzinie przepływu i wykorzystywania danych (text and data mining; TDM – przyp.red.).
- Wprowadzenie wyjątku swobodnego praktykowania TDM tylko do przypadku niektórych badaczy, w szczególności uderzy w Polskę, która chętnie wybierana jest przez międzynarodowe koncerny do lokowania centrów R&D. Wyrażamy obawę, że wprowadzenie nowych zapisów w takim ograniczonym kształcie spowoduje przeniesienie tych ośrodków z Polski do innych krajów spoza Unii Europejskiej - przestrzegają pracodawcy.
Federacja Konsumentów zaniepokojona możliwym ograniczeniem w dostępie do informacji
Swoje zastrzeżenia zgłasza również Federacja Konsumentów, która w piśmie przesłanym do eurodeputowanych jest zaniepokojona szczególnie skutkami wprowadzenia zapisów art. 11 oraz art. 13.
„Niepokoi nas to, że nowe regulacje w znaczący sposób ograniczą dostęp do informacji w sieci, uniemożliwią swobodę dzielenia się nimi, co uderzy w podstawy nowoczesnego społeczeństwa informacyjnego” - napisała Federacja Konsumentów i zaapelowała do polskich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim o przemyślaną decyzję podczas głosowania.
Dyrektywy broni Izba Wydawców Prasy
Inne zdanie mają jeśli chodzi o wprowadzenie nowych przepisów wydawcy zrzeszeni w Izbie Wydawców Prasy, którzy zaapelowali z kolei o ich poparcie. - Dla nas, wydawców i dziennikarzy, ta dyrektywa to być, albo nie być - podkreśla Bogusław Chrabota, prezes IWP i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Natomiast Parlament Europejski podkreśla, że proponowane regulacje mają zapewniać „uczciwą płacę za pracę wykonaną przez przemysł kreatywny i wydawców” oraz wzmocnić prawa negocjacyjne autorów i wykonawców, umożliwiając im dochodzenie dodatkowego wynagrodzenia od podmiotów internetowych korzystających z ich treści.
Ministerstwo Kultury przeciw
W poniedziałek Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało komunikat, w którym podkreśliło, że polski rząd nie popiera obecnego kształtu dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Nasze władze opowiadają się natomiast za rozwiązaniami w tym zakresie przyjętymi przez Radę Ministrów UE. Resort uważa, że znacząco różnią się one od dyrektywy i są korzystniejsze.
- Finalne poparcie Polski dla dyrektywy będzie uzależnione od wyniku dialogu i ostatecznego kształtu tej regulacji. Polski rząd nie akceptuje żadnych rozwiązań zmierzających do ograniczania wolności słowa w internecie - zaznaczono.
W stanowisku resort kultury zwrócił uwagę, że w pierwotnym kształcie dyrektywa zobowiązywał wszystkie platformy internetowe, na których użytkownicy udostępniają utwory, do filtrowania tych treści w celu zablokowania treści udostępnianych nielegalnie (stanowi o tym wspomniany art. 13).
- Takie rozwiązanie jest jednak niezgodne z dyrektywą o handlu elektronicznym, zgodnie z którą tzw. pasywni pośrednicy, którzy w żaden sposób nie ingerują w przechowywane przez siebie treści, nie odpowiadają za ewentualne naruszenia prawa. W Radzie Ministrów UE przepis ograniczono tylko do platform, które w sposób aktywny promują treści udostępniane przez internautów i zarabiają na nich. Takie platformy będą zobowiązane do uzyskania licencji. Jest to zgodne ze stanowiskiem polskiego rządu - zapowiedziało Ministerstwo Kultury.
- Natomiast Facebook, Twitter, Wikipedia, fora internetowe, serwisy aukcyjne czy ogłoszeniowe w ogóle nie zostaną objęci tym zapisem i dalej będą funkcjonować na obecnych zasadach - zaznaczyło.
Ponadto resort zaprzeczył pogłoskom, jakoby dyrektywa wprowadzała podatek od linków oraz ograniczała możliwość tworzenia memów internetowych. - Terminem „podatek od linków” niektóre media błędnie określają proponowane prawo pokrewne wydawców. W rzeczywistości nigdy nie miało ono objąć linków, a wyłącznie treść artykułów prasowych lub ich fragmenty. Samo linkowanie do cudzych utworów nie stanowi naruszenia prawa autorskiego i nowa dyrektywa nic w tej kwestii nie zmienia. W zgodzie ze stanowiskiem polskiego rządu, linkowanie nadal pozostaje w pełni legalną aktywnością każdego internauty - napisano w komunikacie.
- Wydawcy domagają się jednak ochrony przed działalnością serwisów, które wraz z linkami udostępniają krótkie fragmenty artykułów. W wielu przypadkach internauci nie zapoznają się z materiałami źródłowymi na stronach wydawców, ale czytają jedynie te krótkie fragmenty, pozbawiając wydawców wpływów z reklam - dodano.
A co z memami? - Nowa dyrektywa w zaakceptowanej wersji nie ogranicza możliwości korzystania z tzw. dozwolonego użytku, a więc m.in. cytowania utworów czy tworzenia parodii albo utworów inspirowanych, w tym memów. Ponadto w przypadku niesłusznego zablokowania treści, co może zdarzyć się już teraz, internauta będzie miał silniejszą pozycję wobec platformy niż obecnie - stwierdził resort kultury. Zaznaczył, że ostateczna wersja dyrektywy musi zostać przyjęta w głosowaniu przez Radę Europejską i Parlament Europejski. - Następnie musi zostać zaimplementowana w poszczególnych państwach członkowskich. Proces ten może zakończyć się nawet za 2-3 lata - ocenia ministerstwo.
Lewandowski: rekomenduję odrzucenie projektu dyrektywy o prawie autorskim w wersji komisji prawnej PE
- Wersja dyrektywy dot. prawa autorskiego przygotowana przez komisję prawną PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu - napisał we wtorek na Twitterze wiceminister kultury Paweł Lewandowski.
- Wersja dyrektywy DSM przygotowana przez komisję JURI w PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu uwzględnionym w projekcie Rady. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu - podkreślił wiceszef MKiDN.
"Są trzy wersje dokumentu DSM: KE, której nie popieramy, Rady UE, która uwzględnia nasze (wasze) postulaty, i komisji JURI z PE, która jest nawet gorsza niż wersja KE - tej wersji też nie popieramy" - wyjaśnił Lewandowski na Twitterze.
Dołącz do dyskusji: Dyrektywa dot. ochrony praw autorskich w sieci zagrozi wydawcom internetowym