Leksykon kinomana czyli okno na podwórze klasyki filmu
Dziennikarz radia RMF FM - Robert Kalinowski o kinie, którego nie ma w TVP
Chaplin, Kurosawa, Bergman, Fellini... - kto w Polsce zna filmy tych reżyserów? Jestem przekonany, że młode pokolenie nie ma o nich pojęcia. Na dodatek nie zanosi się na to, żeby miało być inaczej. Powodów takiego stanu rzeczy jest pewnie kilka. Śmiem jednak twierdzić, że głowny powód błogiej niewiedzy jest prozaiczny: klasyki kina nie ma w telewizji publicznej. A TVP to przecież dla większości Polaków jedyne miejsce gdzie mogliby (a moim zdaniem nawet powinni) poznać perły kinematografii.
Mogliby i powinni, ale nie poznają. Kiedyś z prawdziwą złością, a ostatnio już tylko z rozbawieniem obserwuję w TVP losy "Leksykonu kinomana". Ten jedyny w "Publicznej" program, słusznie pomyślany jako regularny cykl, dzięki któremu możnaby obejrzeć klasykę kina, skacze po ramówce jak konik po szachownicy. Na dodatek telewizyjni decydenci nie mogą się zdecydować co w tym leksykonie powinno się znależć.
Najbardziej kuriozalną sytuację obserwowałem za rządów prezesa Kwiatkowskiego. Telewizja pokazywała wtedy klasyczne filmy radzieckie ( m.in słynnego Pancernika Potiomkina S. Eisensteina), czy też dzieła czeskiej szkoły filmowej ( w tym nagrodzone Oscarem "Pociągi pod specjalnym nadzorem")...w piątek przed południem. Nie wiem dla kogo. Dla gospodyń domowych? A może dla emerytów? Bo na pewno nie dla przeciętnego młodego widza, który przed południem uczy się lub studiuje.
Władza w telewizji się zmieniła. Ktoś zmienił też porę nadawania leksykonu na czwartek po 23-ej. Uznano ponadto, że puszczanie tylko starych filmów nie wchodzi w rachubę. Do leksykonu kinomana wpisuje się więc filmy sprzed kilku lat. Z klasyką mają niewiele wspólnego. Ostatnio jednak serce zabiło mi mocniej. Mogliśmy zasiąść przed telewizorem aby obejrzeć "Okno na podwórze" z 1954 roku - jeden z najlepszych filmów Alfreda Hitchcocka - legendarnego mistrza sensacji. Należę do nocnych marków ale emisji filmu nie doczekałem. Cóż, rano trzeba wstać...Ale nagrałem film na taśmę. Ci, którzy wiedzą, kim jest dla kina "Hitch" pewnie też tak zrobili. Ci, którzy nie wiedzą, nie zobaczyli i nie nagrali.
A przecież możnaby nadawać "Leksykon" po "Wiadomościach"i dorzucić jeszcze fachowy komentarz. Naprawdę trudno zrozumieć dlaczego nowe pokolenia telewizyjnych widzów nie mają szans na to, by przynajmnniej raz w tygodniu, w najlepszym czasie antenowym, dowiedzieć się, że wiele lat przed "Władcą Pierścieni" czy "Matrixem" powstawały arcydzieła, które przeszły do historii kina nie z powodu komputerowych efektów. Kiedyś w zamierzchłych czasach, gdy o wolnym rynku mediów nikt jeszcze w tym kraju nie marzył, w przaśnej PRL-owskiej telewizji pokazywał się sympatyczny pan w czarnych okularach. Nazywał się Stanisław Janicki. Przez wiele lat prowadził audycję "W starym kinie", prezentując między innymi: amerykańskie kino nieme, polskie filmy przedwojenne, itd., czyli po prostu klasykę. Program Janickiego wychował wielu kinomanów. W tym niżej podpisanego. Czy ci, którzy dziś decydują o ramówce telewizji z tak zwaną misją biorą pod uwagę powrót na antenę tego typu programu? Niestety, wątpię..
Robert Kalinowski - dziennikarz radia RMF FM
Dołącz do dyskusji: Leksykon kinomana czyli okno na podwórze klasyki filmu