„Teściowie”, czyli polska rodzina w krzywym zwierciadle. Recenzja nowości Polsat Box Go
W ofercie Polsat Box Go pojawił się nowy serial komediowy Krzysztofa Jaroszyńskiego. „Teściowie” wpisują się w dotychczasową twórczość tego popularnego scenarzysty i reżysera. Każdy kto oglądał kiedykolwiek „Graczyków”, albo „Daleko od noszy” rozpozna jego charakterystyczny styl.
Seriale Krzysztofa Jaroszyńskiego zwykle grubą kreską opisują polskie przywary. Jest to bardzo specyficzny rodzaj komedii, który nie każdemu przypadnie do gustu. „Graczykowie” dla jednych byli zabawni, dla innych epatowali wszystkim, co najgorsze w polskiej obyczajowości lat 90. Jeśli tęsknicie za Bułkowskim (w tej roli Paweł Wawrzecki), to mam dobrą wiadomość. Ten bohater, co prawda pod innym imieniem niż w „Graczykach”, pojawia się w serialu „Teściowie”.
Zamożni hurtownicy
„Teściowie” opowiadają losy dwóch rodzin, które łączy ślub ich dzieci. Andżelika (w tej roli Julia Wieniawa) od roku spotyka się z Luckiem (Ignacy Liss). Zdecydowali, że chcą sformalizować swój związek i powiadamiają rodziców. Rodzice Andżeliki to dorobkiewicze prowadzący hurtownię warzyw i owoców. Z pewnością w latach 90. imali się różnych zajęć, aż w końcu znaleźli swoją żyłę złota. Są słabo wykształceni, mało wyrafinowani, rubaszni, ale mają pieniądze i to otwiera im różne furtki. Zenon (w tej roli Cezary Pazura) skupiony jest na weryfikowaniu każdej nowo poznanej osoby pod kątem zarobków.
Jego żona (w tej roli Joanna Kurowska) jest nieco zwariowaną, wyluzowaną matką, która lubi myśleć o tym, że w przeszłości mogła zrobić karierę aktorską, ale musiała wychować córkę i tylko to stało na przeszkodzie do wielkiej sławy. Oraz słabe zęby. Z kolei rodzice Lucjana, czyli Dorota (Joanna Fraszyńska) i Roman (Cezary Kosiński) Ledwoniowie wiodą skromniejsze życie od Nagórskich, ale są lepiej wykształceni, mają zainteresowania, czytają książki, czasem jedynie za mocno ulegają telewizyjnym modom (vide: sernik z wasabi).
Większość obsady, to aktorzy stale występujący w produkcjach Krzysztofa Jaroszyńskiego. Niewiele się zmieniło w stylu jego pisania od czasów „Graczyków”. Ubolewam nad tym, ponieważ rubaszny humor rujnuje trafność spostrzeżeń twórcy i analizę tego, jak zmienia się polskie społeczeństwo. Są jednak pewne stałe elementy, o których twórca pisał ponad 20 lat temu i wciąż nie straciły na aktualności. Na przykładzie rodziców pary młodej widać, że jedni są zafiksowani na zarabianiu, drudzy potrafią cieszyć się tym, co mają, chociaż pewnie podwyżka zarobków sprawiłaby, że mogliby rozsądnie ją zagospodarować i poprawić standard swojego codziennego życia.
W krzywym zwierciadle
W „Teściach” przyglądamy się społecznej hipokryzji, obnoszeniu z metkami i wszystkim „co najdroższe” nawet jeśli chodzi o pokaz fajerwerków, wykpiwamy chwalenie się osiągnięciami dorosłych dzieci. Niestety sam temat nie wystarczy, żeby powstała z tego dobra komedia. „Teściowie” nie wywołują uśmiechu na twarzy, nie są subtelnym pstryczkiem w nos, ale łopatologicznie wykładają nam wszystkie niejasności, żeby przypadkiem widz nie musiał sam nad tym pomyśleć.
Szczątkowa fabuła, żarty w rodzaju „Niemiec płakał jak kupował”, obleśny Bułkowski, którego wyjęto z trumny lat 90. i nadmierna ekspresja Cezarego Pazury sprawia, że „Teściowie” nie przyciągną do ekranów nowej widowni. Nie sądzę, żeby pomogła w tym Julia Wieniawa, która gra postać pozbawioną właściwości, po czterech odcinkach wciąż niewiele o niej wiadomo, nie jest w żaden sposób interesująca, ciągle pisze SMS-y do swojego chłopaka i to tyle. Fani seriali Jaroszyńskiego znajdą tu wszystko, co oglądali we wcześniejszych produkcjach.
Serial dla masowego widza
„Teściowie”, podobnie jak „Swaci” mają trafić do masowego widza, mogą być oglądani jako rozrywka rodzinna. Serial próbuje „złapać” aktualne polskie problemy, bawi się groteską, usiłuje rozgrywać fabułę na wyrazistych kontrastach, ale nie jest zabawny. A to największy grzech komedii. Sądzę, że „Teściów” ratuje nieco dynamika relacji państwa Nagórskich. Cezary Pazura i Joanna Kurowska tworzą ciekawy duet aktorski i pasują do siebie w relacji napisanej przez twórców. Mniej spektakularnie wypada duet Fraszyńska/Kosiński, ale ich para jest bardziej wyważona, mniej komediowa więc i trudniej coś z niej wykrzesać.
W ciągu pierwszych czterech odcinków w ogóle nie poznajemy młodych bohaterów, wokół których kręci się akcja serialu. Ich cechy charakteru, zainteresowania, światopogląd są jedynie deklarowane, nic nie wynika z akcji, wszystko z rozmów bohaterów. Punkt wyjścia, czyli ich pragnienie wzięcia ślubu też nie jest w żaden wiarygodny sposób uargumentowane (najprawdopodobniej chodzi tylko o zakup mieszkania). Stanowi jedynie pretekst do poznana się teściów, którzy – jak się okazuje – w przypadku ojców, mają wspólną przeszłość.
Czy warto obejrzeć?
Jeśli zastanawiacie się nad jakimś rodzimym serialem, któremu chcielibyście poświęcić kilka godzin czasu wolnego, to poszukajcie innego tytułu. „Teściowie” mogą być jedynie przystawką przed niedzielnym obiadem.
Serial „Teściowie” dostępny jest na Polsat Box Go.