Sharon Stone o polskiej kuchni i o recepcie na duchowe piękno
O polskiej kuchni, amerykańskich dowcipach na temat Polaków, a przede wszystkim o sposobach na uzyskanie wewnętrznego spokoju i duchowego piękna mówiła w piątek w Warszawie słynna amerykańska aktorka Sharon Stone.
Gwiazda gości w polskiej stolicy od czwartku. Jej wizyta związana jest z prezentacją nowego samochodu marki Lexus - ISF. W piątek wczesnym popołudniem Stone uczestniczyła w konferencji prasowej zorganizowanej w restauracji przy pl. Trzech Krzyży.
Pojawiła się na niej ubrana w seksowną, srebrną sukienkę. Przyznała, że od czwartkowego popołudnia, gdy wylądowała na Okęciu, nie miała czasu na zwiedzanie polskiej stolicy - gdyż po kilkunastogodzinnym locie z Los Angeles do Warszawy, z międzylądowaniem we Frankfurcie, czuła się zbyt zmęczona. "Kiedy przyjechałam do hotelu, zafundowałam sobie znakomity masaż, a potem spałam aż do rana" - tłumaczyła gwiazda.
Aktorkę pytano między innymi o to, co jej się kojarzy ze słowem "Polska". "Polish Jokes, czyli dowcipy o Polakach" - odpowiedziała w pierwszym odruchu.
Zaraz potem podkreśliła, że o Polsce wie o wiele więcej. "Pochodzę ze stanu Pennsylvania, gdzie jest mnóstwo polskich imigrantów. Mam liczne wspomnienia związane z Polską. Jako dziecko jadałam polskie kiełbasy, kanapki. Oglądałam ludzi tańczących polskie tańce, słuchałam polskiej muzyki, gry na akordeonie" - opowiadała.
Sharon Stone skończyła w marcu 50 lat. Należy do grona najpiękniejszych i najbardziej pożądanych przez mężczyzn amerykańskich aktorek. Polscy dziennikarze nie koncentrowali się jednak na urodzie Stone, lecz prosili aktorkę o podanie recepty na to, jak - wzorem jej samej - zyskać wewnętrzny spokój i piękno oraz siłę.
Aktorka, słynąca z wysokiego ilorazu inteligencji, tłumaczyła, że metodą na to jest samoakceptacja i życie w zgodzie z samym sobą. Nie należy dostosowywać się do potrzeb i gustów innych ludzi tylko dlatego, by tym ludziom się przypodobać; trzeba mieć dystans do ocen formułowanych na nasz temat, być uczciwym wobec samego siebie - mówiła Stone.
"Jestem, jaka jestem. Nie zmienię się. Lubcie mnie albo nie. A jeśli wam się nie podobam, to - przepraszam - ale odp...cie się" - tak sformułowała swoją dewizę.
"Skończyłam w tym roku 50 lat. To była dla mnie ważna chwila. Zrozumiałam coś, co bardzo chciałabym rozumieć już w wieku lat trzydziestu - że musimy akceptować siebie samych takimi, jakimi jesteśmy. Być po prostu sobą - mówiła Stone. - Ja pozbywam się ludzi, którzy tego nie rozumieją i nie są po mojej stronie".
"Zwolniłam współpracowników nie będących moimi prawdziwymi przyjaciółmi. Przestałam umawiać się z mężczyznami, którzy tak naprawdę mnie nie lubili, zwłaszcza z reprezentującymi typ, który jest dla mnie ťniezdrowyŤ. Pozbyłam się ubrań, które do mnie nie pasowały, które tak naprawdę nie czyniły mnie piękniejszą. (...) Przemalowałam salon w moim domu. Zmieniłam wszystko to, co tak naprawdę nie było naprawdę, szczerze - mną" - tłumaczyła aktorka.
"Teraz mam odwagę być sobą. Nie uwierzycie, jak wolna dzięki temu się czuję" - podsumowała.
Stone pytano także o gusta muzyczne. Wśród swych ulubionych muzycznych twórców i wykonawców gwiazda wymieniła Cole'a Portera, Boba Dylana i Ellę Fitzgerald.
W piątek wieczorem Sharon Stone weźmie udział w Lexus Fashion Night 5 - prezentacji nowego modelu tej marki.
Aktorka opuści Polskę w sobotę przed południem - poinformowała firma Headlines Porter Novelli, czuwająca nad przebiegiem wizyty Stone w Polsce.
Sharon Stone zdobyła wielką popularność głównie dzięki dwóm filmowym rolom - w thrillerze "Nagi instynkt" Paula Verhoevena (1992), gdzie wcieliła się w podejrzewaną o serię morderstw seksowną pisarkę Catherine Tramell, i w "Kasynie" Martina Scorsese (1995) - filmie z akcją osadzoną w latach 70. w Las Vegas. Za rolę w "Kasynie", w którym zagrała luksusową prostytutkę Ginger, otrzymała nominację do Oscara.
Do jej znanych ról należą także kreacje w "Szybkich i martwych" Sama Raimi, "Diabolique" Jeremiah S. Chechika i "Broken Flowers" Jima Jarmuscha.
Dołącz do dyskusji: Sharon Stone o polskiej kuchni i o recepcie na duchowe piękno