SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Tomasz Lis

Nie chcę być prezydentem

O nim się mówi! Niedawno przedłużył kontrakt z telewizją TVN, a o jego honorarium krążą legendy. Wydał też szóstą książkę zatytułowaną CO Z TĄ POLSKĄ? Padają w niej ostre słowa, radykalne opinie. O tym, że Polska 2003 nie jest taka, jaką wielu z nas pragnęłoby widzieć. Nie dość na tym: wkrótce Lis ma poprowadzić nowy program Prosto z mostu. Nie będzie w nim przedstawiał kontrowersyjnych sytuacji w kraju i na świecie. Będzie je komentował. Prosto z mostu.

Gala: Czy negocjacje kontraktu w TVN-ie to było piękne przeżycie?

Tomasz Lis: Piękne, nie. To nie źródło tego typu doznań. Może inni czerpią z tego coś więcej.

Gala: Kto jak kto, ale ty na pewno wiesz, w jaki sposób negocjuje pierwsza liga w Ameryce.

T.L.: Tam przede wszystkim używa się agenta.

Gala: Nie masz agenta?

T.L.: Nie mam. W Polsce jeszcze jesteśmy na tym etapie, kiedy korzystanie z agenta mogłoby być odczytane przez pracodawcę jako demonstracja niechęci do własnoustnego i własnotwarzowego spotkania z właścicielami stacji.

Gala: Trochę tajemniczy ten kontrakt.

T.L.: Normalny.

Gala: 152 dni negocjacji to chyba nie jest standardowy czas.

T.L.: 153. Trochę długo to trwało.

Gala: Jak nie wiadomo, o co chodzi, to znaczy, że chodzi o pieniądze.

T.L.: Przy poprzednim kontrakcie dyskusja o pieniądzach nie trwała nawet sekundy, przy tym zajęła 10 minut. Więc to był najprostszy punkt.

Gala: Co może być przedmiotem negocjacji z dziennikarzem, który jest twarzą stacji telewizyjnej?

T.L.: To, jak bardzo będzie twarzą tej telewizji.

Gala: Czyżby ta telewizja nie była przekonana o tym, że jesteś cenną twarzą?

T.L.: Gdyby nie była, to negocjacje nie miałyby miejsca. Ale w Polsce, i mówię to także o sobie, jeszcze nie ma prawdziwych gwiazd telewizyjnych. Mamy masę ludzi prawdziwie utalentowanych, ale oni najczęściej są tylko narzędziami, przedmiotami w rękach stacji. W Ameryce są prawdziwe gwiazdy. Tam osoba dająca oglądalność jest panem sytuacji, bo funkcjonuje na prawdziwym rynku. Jeśli stanie jej się krzywda w miejscu X, to za dwa tygodnie znajdzie się w miejscu Z i dla miejsca X będzie to bardzo wymierna strata.

Gala: Nie wierzysz, że Monika Olejnik za chwilę znajdzie się w miejscu Z?

T.L.: Życzę tego jej i telewidzom. Sądzę, że to nastąpi niedługo.

Gala: Dziwię się, że stacja telewizyjna pozwoliła odejść takiej osobowości jak Monika Olejnik.

T.L.: Nie mogę tego komentować. Cenię Monikę, uważam ją za doskonałą dziennikarkę i prawdziwą osobowość telewizyjną. Prędzej czy później znajdzie odpowiednie miejsce dla siebie. Może nawet nie powinna się spieszyć.

Gala: Nie dowiemy się, co na to Lis.

T.L.: CO NA TO LIS? to roboczy tytuł mojego nowego programu. Teraz skręcam w stronę tytułu PROSTO Z MOSTU.

Gala: No właśnie. Będziesz w nim komentował czy przeprowadzał wywiady?

T.L.: Komentował to za dużo powiedziane. Będę na pełnych prawach uczestniczył w próbach poszukiwania odpowiedzi na ważne pytania dotyczące sytuacji w kraju i na świecie.

Gala: Wtedy jasno zadeklarujesz swoje preferencje.

T.L.: Nie. Będę mówił o sprawie, oglądał problem ze wszystkich stron.

Gala: Tak jak w książce CO TO ZA POLSKA? Odebrałam ją jako wyraz troski o nasze społeczeństwo. Skąd ten poważny ton?

T.L.: Obawiam się, że po 15 latach naszej demokracji pociąg z napisem "Polska" może wypaść z torów. Pamiętam, jak 20 lat temu, kiedy w kraju było beznadziejnie, kołatały się mi i moim kolegom myśli, żeby gdzieś daleko wyjechać. Szlag mnie trafia, że młodzi ludzie znowu zaczynają mówić, że chyba trzeba wyjechać, bo tu nigdy nie będzie normalnie. Ja mam głębokie przekonanie, że to może być fajny kraj, w którym ogromnej większości będzie się sympatycznie żyło.

Gala: A tak nie jest?

T.L.: Normalny kraj to jest taki, gdzie 5?10 procent stanowią ludzie bardzo zamożni, a 80 procent żyje w dostatku. Wtedy nadmierne bogactwo nie stanowi problemu. Natomiast my mamy jeden procent bardzo bogatych, brak klasy średniej i wielomilionowe rzesze ludzi pozbawionych pracy. To rozwarstwienie jest coraz większe i w efekcie mamy masę młodzieży, która startuje z kulą u nogi. Grupa odważnych ludzi wywalczyła nam wolny kraj. Ale często robimy z tej wolności kiepski użytek. Dzisiaj trzeba głośno mówić o tym, że to jeszcze nie jest normalny kraj, ale ma szanse takim się stać. Lecz nikt tego za nas nie zrobi.

Gala: Dlaczego sam się tego nie podejmiesz? Może ta książka to pomost do kariery politycznej?

T.L.: Nie, to wyraz poczucia obowiązku wobec kraju, w którym mieszkam. Coś jestem tamtym odważnym ludziom i temu krajowi winien. Każdy z nas musi coś z siebie dać. Powinniśmy dzieciom opowiadać o Polsce, uczyć patriotyzmu.

Gala: Tak właśnie wychowujesz swoje córki?

T.L.: Bez przesady i nie na siłę. Ale 1 sierpnia jedziemy na Powązki, tam jest grób jednego z pradziadków, który zginął w powstaniu. 11 listopada staramy się być na placu Piłsudskiego. Chcemy, żeby dziewczynki wiedziały, kto to jest Lutosławski, Penderecki, Lech Wałęsa, Jan Paweł II, prezydent Kwaśniewski. Żeby to nie były kategorie i nazwiska obce, ale oczywiste.

Gala: Ten opis pasuje do życiorysu polityka. Nie masz uczucia, że tą książką za bardzo się odkrywasz?

T.L.: Odkrywam to, co myślę o tym, co się u nas dzieje. Po to tę książkę napisałem. To jest po prostu mój obywatelski głos w sprawie mojego kraju.

Gala: Więc skoro Olejnik na prezydenta, to może Lis też?

T.L.: Olejnik wystarczy. Nie może być dwóch prezydentów.

Gala: Ale jakby wziąć pod uwagę wszystkie twoje książki, to jesteś bardzo dobrze przygotowany. Mechanizmy władzy wyborów prezydenckich znasz na wylot.

T.L.: Nie dam się sprowokować. Dopisujesz znaczenia, których nie ma.

Gala: W CO TO ZA POLSKA? mówisz o tym, że brakuje nam prawdziwego przywódcy.

T.L.: Przywództwa, podkreślam to - przywództwa. Grupy ludzi gdzieś tam na górze, którzy będą dawali absolutną rękojmię obywatelom tego kraju, że jeśli popełniają błędy, to są to błędy, a nie reguła, że służą temu krajowi, budzą się co rano i myślą, co tu dobrego zrobić dla kraju, a nie dla swojej koterii, że gdy staną przed wyborem "ja czy Polska", powiedzą zawsze "Polska".

Gala: Czy to nie dziwne, że w wieku 10 lat wsłuchiwałeś się przez całą noc w relację radiową Głosu Ameryki z wyborów prezydenckich - Jimmy Carter kontra Gerald Ford?

T.L.: Nie ma w tym nic dziwnego. Ojciec miał zawsze włączoną Wolną Europę. Dla mnie Głos Ameryki to był głos z innego świata. Było w nim coś fascynującego.

Gala: Dzisiaj chłopcy w tym wieku słuchają rapu i techno.

T.L.: Moją największą religią była piłka nożna. Znałem na pamięć składy drużyn Holandii i Niemiec, które grały w finale mistrzostw świata. Czuję, że chcesz mnie wepchnąć w jakiś kanał, ale niedoczekanie, ja tam nie wejdę.

Gala: Ja tylko stwierdzam, że w twoim życiorysie przewija się fascynacja prezydenturą i władzą.

T.L.: Fascynacja polityką, bo od niej zależy, jak wyglądają świat i Polska.

Gala: Oraz przywództwem.

T.L.: Nie ma polityki bez przywództwa.

Gala: W szkole byłeś prymusem?

T.L.: Miałem niezłe świadectwa, ale z matematyki byłem beznadziejny. Do dziś śni mi się mój matematyk i są to koszmary. Potem koszmarem były wynajmowane pokoiki u starszych pań. Własne 19,80 m kw. kupiłem w 1990 r.

Gala: Jakbym słyszała prezydentową Kwaśniewską, która mówi o pierwszym mieszkaniu w bloku, gdzie również mieszkali Millerowie. Odwiedzali się i pożyczali sobie różne przedmioty.

T.L.: Nie jestem przekonany, czy nadal sobie chcą pożyczać różne przedmioty.

Gala: A może przeżyłeś jakieś zgubne uczucie?

T.L.: Tak. Z miłości do pewnej dziewczyny zdawałem na medycynę.

Gala: Jak wyglądała?

T.L.: W okularach była.

Gala: Typ intelektualny?

T.L.: Była szalenie zdolna. Wyglądała tak jak Agata Passent, w tym kierunku.

Gala: Więc tobie się podoba Agata Passent?

T.L.: Powiedziałem, że uroda szła w tym kierunku.

Gala: Wieszałeś sobie podobizny jakichś kobiet na ścianach kawalerki?

T.L.: Nie po to ma się kawalerkę, żeby wieszać podobizny. Kobiety pojawiają się w strefie realnej.

Gala: Jaki jest twój ideał kobiecej urody? Sophia Loren?

T.L.: To chyba byłoby na granicy perwersji.

Gala: Przepraszam, roczniki mi się pomyliły.

T.L.: Kobieta musi być interesująca, inteligentna, musi mieć w sobie jakąś tajemnicę.

Gala: Jak długo musi mieć w sobie tę tajemnicę?

T.L.: Do czasu.

Gala: A potem?

T.L.: Potem to już jest trochę mniejsza tajemnica.

Gala: I co zostaje?

T L.: Małżeństwo, wspólnota, życie.

Gala: Brzmi blado. A nie pojawiają się nowe tajemnice?

T.L.: To wcale nie brzmi blado. A poza tym znowu mówię, że nie dam się wpuścić w kanał. Najpierw chciałaś ze mnie zrobić prezydenta, potem maniaka władzy, a teraz prezydenta wyłącznie myślącego o zdradach. Mieliśmy już Clintona i Kennedy'ego. Nikt im pod tym względem nie dorówna.

Gala: A co na to Lis?

T.L.: Jestem, jaki jestem. Mówię to, co uważam za ważne. I śpię spokojnie.

Rozmawiała Alicja Resich-Modlińska

GALA NR 45/46

2003-11-06

Dołącz do dyskusji:

 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl