W poszukiwaniu zaginionej Arki: czy prasa odnajdzie cechę unikalną?
Brak wyodrębnionej cechy unikalnej prasy codziennej powoduje, że musi ona konkurować ceną z innymi mediami.
Konsument nie postrzega produktu w kategoriach jakimi
przedsiębiorstwa segmentują swoich konkurentów.
W badaniu PBC wydawcy podzielili tytuły prasowe na 14 różnych
grup ze względu na rodzaj tematyki (np.: kobiece: exclusive &
people, kobiece: historie, społeczne, telewizyjne itd., itp.),
ponadto stosuje się podział na periodyczności, oraz
terytorialny:
na dzienniki ogólnopolskie i regionalne. Te podziały są jak lokata
&, zważywszy na postępującą dekompozycję tradycyjnych segmentów
klientów, na grupy coraz bardziej homogeniczne pod względem
potrzeb.
Wydawcy myślą o produkcie w kategoriach rodzaju zawartych
informacji, działów tematycznych, zasięgu ukazywania się, wręcz
według struktury organizacyjnej i produktowej przedsiębiorstwa.
Konsumenci natomiast postrzegają i klasyfikują tytuły poprzez
wartości jakich dostarczają i funkcje jakie realizują. Konsumenci
kupują wartości i doświadczenia, a nie towary czy usługi.
Skoro prasa będzie dzieliła się na coraz więcej segmentów, warto
zapytać jakie są jej cechy wspólne i jakie cechy wyróżniają ją od
innych mediów? To kluczowe pytanie, ponieważ brak wyodrębnionej
cechy unikalnej prasy powoduje, że musi ona konkurować ceną z
innymi mediami, zarówno na rynku sprzedaży produktu, jak i reklamy.
Rozważmy przykład prasy codziennej.
Dlaczego konsument miałby płacić za coś, co w innych mediach jest "za darmo"?
Klasyczna teza, że prasa codzienna dostarcza informacji - na
skutek zmian technologicznych i społecznych - dzisiaj nic nie mówi
o tym medium, a stwierdzenie, że gazety pozwalają lepiej zrozumieć
bieżące wydarzenia jest co najmniej niewystarczające, aby
wytłumaczyć motywy zakupu.
Dlaczego konsument miałby płacić 1,1 zł. czy 1,7 zł. za gazetę,
skoro większość zawartych tam newsów wcześniej obejrzał w telewizji
lub przeczytał w Internecie? Wiele wydarzeń w mediach
elektronicznych jest podawanych w czasie rzeczywistym lub zbliżonym
do rzeczywistego, podczas gdy gazety są coraz częściej
antydatowane, tzn. ukazują się bez istotnych informacji, które
wydarzyły się już po oddaniu gazety do druku. Kto nie wierzy niech
poczeka do olimpiady w Pekinie, strony sportowe gazet będą sprzed
wczoraj!!! Obecnie brak najświeższych informacji dotyczy głównie
wydarzeń międzynarodowych i krajowych, jednak w niedługiej
przyszłości może odnosić się także do wydarzeń lokalnych i
regionalnych. Dlaczego konsument chce płacić za informacje w
gazetach skoro media elektroniczne oferują mu je "za darmo", tj.
cena za informacje jest wliczona w ogólną opłatę (np.:
abonament)?
Unikalności nie dowodzi także fakt, że prasa tłumaczy, interpretuje
bieżące wydarzenia, komentuje otaczającą rzeczywistość. Czy w
Internecie nie znajdujemy analiz, prognoz i komentarzy? Czy wydania
internetowe prasy są uboższe niż ich wersje papierowe? Czy w
telewizji nie znajdujemy analiz bieżącej, jak i długofalowej
sytuacji politycznej, społecznej, czy gospodarczej? Trudno też
uznać, że jakość komentatorów i komentarzy jest przewagą prasy.
Na rozdrożu.
Efekty inwazji mediów elektronicznych oraz braku wyrazistego
motywu zakupu prasy codziennej są następujące:
1)Wydawcy inwestują w serwisy w Internecie, czasami kosztem
wydań papierowych.
2)Sprowadzają gazety do rodzaju platformy, sieci dystrybucji dla
sprzedaży innych produktów (różnego rodzaju kolekcji).
3)Prasa codzienną przejęła sposób informowania właściwy dla mediów
elektronicznych - tabloidyzacja przekazu.
4)Głównym narzędziem marketingu sprzedaży stał się gadżet, który
dla konsumenta oznacza komunikat: "Ta gazeta nie jest warta swojej
ceny, dlatego dajemy ci jeszcze & przepis kulinarny, książkę,
film itd.". Efekty gadżetomarketingu już znamy: zepsuty wizerunek
marki, obniżka ceny pisma, wzrost kosztów utrzymania klienta,
problemy z planowaniem kampanii reklamowych.
5)Modna jest ostatnio teza, że wydawcy będą rozwijać się tylko
wtedy, jeśli zbudują koncerny multimedialne. To myślenie
charakterystyczne dla okresu wzrostu gospodarczego, gdy
przedsiębiorstwa skłonne są wchodzić na inne rynki lub inwestować w
inne produkty. Jednak kiedy zmieni się cykl koniunkturalny będzie
mowa o "skupieniu sił na tym co umiemy robić najlepiej", dla
realizacji czego mamy odpowiednie zasoby, a "nowe inwestycje"
znajdą się w pozycji "nadmierne koszty".
Nie neguję potrzeby powyższych działań. Co więcej np.:
dostarczanie tym samym grupom klientów różnych jakościowo rodzajów
ofert i produktów pod jedną marką (np.: gazeta drukowana, serwis
internetowy i serwis rozrywkowy) jest skutecznym działaniem. Dopóki
jednak cechy prasy nie są wyraźnie zdefiniowane następuje erozja
jej wizerunku i motywów zakupu.
Dostęp do informacji może mieć każdy, jednak nie każdy czyta gazetę.
Media elektroniczne dostarczają "za darmo" lub za niewielką
opłatą bieżących informacji, dodatkowo tłumaczą zmieniającą się
rzeczywistość, a konsumenci nadal kupują gazety. Może wyjaśnienia
należy szukać w motywach społecznych zakupu prasy?
Dla osób, które pomyślały "ale kupują coraz mniej" kilka faktów.
Prasa codzienna to medium masowe. W Polsce w ciągu tygodnia
sprzedaje się około 16 mln egzemplarzy gazet, dla porównania - 3,2
mln płatnych TV-guidów i 2,7 mln egzemplarzy wysokonakładowych
tygodników kobiecych (ZKDP, I-VI'07). W pierwszym półroczu
bieżącego roku sprzedano podobną liczbę egzemplarzy dzienników, co
w analogicznym okresie 2005 r. I chociaż jest to efekt wprowadzenia
Dziennika (wzrost rynku o 2%, czyli o 690 tys., a Dziennik sprzedał
1,2 mln, czyli ponad 40% sprzedaży Dziennika to efekt
kanibalizacji), pozycję całego segmentu udało się obronić. W
1998-1999 r. czytelnictwo dzienne wszystkich dzienników w Polsce
wynosiło 35%-37%, w 2007 r. - 35%, natomiast zasięg tygodniowy
spadł minimalnie z 66%-65% do 63% (PBC General, odpowiednio
wskaźniki SCPW i CCS).
Po tej dygresji wrócę do społecznych motywów zakupu prasy
codziennej. Mediatak w 2006 r. realizowało badanie wśród osób
kupujących gazety codzienne, pytając Co przede wszystkim
zadecydowało o tym, że najczęściej kupuje Pan(i)& [nazwa
tytułu]?. Główne powody zakupu (GFK Polonia, czytelnicy gazet w
Poznaniu) to przede wszystkim: rzetelność, wiarygodność
przekazywanych informacji oraz niska cena (wskazywana głównie przez
czytelników tabloidów), a dopiero w drugiej kolejności respondenci
wymieniali dostarczanie informacji:
- obecność informacji z mojego miasta i dzielnicy,
- ciekawe opinie, komentarze,
- obecność informacji z kraju i ze świata,
- prosty zrozumiały język (głównie tabloidy),
- długoletnia obecność na rynku,
- ze względu na cotygodniowy dodatek telewizyjny.
Uogólniając wyniki różnych badań można
sformułować pewne hipotezy odnośnie motywów zakupu prasy
codziennej: wyodrębnić jej cechy wspólne.
Funkcja społeczna prasy.
W starożytnym Rzymie, niemal na wszystkich portretach zacnych
mieszczan, "głowa rodziny", mężczyzna był przedstawiony z książką w
formie zwoju w ręku, co podkreślało jego pozycję społeczną. Ci
którzy umieli czytać i pisać, ale nie byli wykształceni w ręku
trzymali tabliczki. Czy gazeta we współczesnych społeczeństwach
pełni funkcję rzymskiego papirusu?
Funkcja społeczna to potrzeba prestiżu, uznania,
podkreślenia własnej pozycji społecznej, oraz - po wtóre -
kształtowania swojej osobowości, tożsamości. To, że czytam
gazetę pozwala mi nie tylko rozwijać się intelektualnie, językowo,
ale przede wszystkim identyfikuje mnie, pozwala wyróżnić się na tle
innych. W szczególności "tłumaczenie otaczającej rzeczywistości"
kategoryzuję jako element budowy tożsamości przez jednostkę.
Do funkcji społecznej zaliczyłbym także tworzenie więzi społecznej
(uczucie dumy z tego gdzie mieszkam, np.: że jestem krakowianinem)
- podkreślanie tradycji miasta, doszukiwanie się jego historii,
odkrywanie ciekawych miejsc w regionie).
Kiedy wydawca głosi "Rzeczpospolita. Warto wiedzieć." komunikuje,
że ważna jest nie tylko strona praktyczna informacji, ale wiedza
sama w sobie. I prestiż. Na jednym z wywiadów, respondent
stwierdził, że Rzeczpospolita ma duży format i źle się ją czyta w
autobusie, na co respondent-sąsiad odparł, że ci, którzy czytają
Rzeczpospolitą nie jeżdżą autobusem.
Jeden z motywów kampanii Gazety Wyborczej sprzed kilku lat głosił
"nam nie jest wszystko jedno", co oznaczało, że gazeta nie tylko
informuje, ale także buduje wyrazisty obraz rzeczywistości
społecznej, żeby nie powiedzieć światopogląd i styl życia. Gazeta
dostarcza wartości. Znajduje to silny efekt w wizerunku marki:
"Gazeta informuje i kieruje" - zauważył jeden z respondentów.
Funkcja społeczna dzienników regionalnych to rzecz jasna budowa
więzi społecznej, stąd na przykład Dziennik Zachodni jako określany
jako "nasz Dziennik Zachodni; śląski". Dziennik jest jednym z
atrybutów tożsamości regionu. Funkcja społeczna dzienników
regionalnych to także element tożsamości jednostki. Identyfikuje
się z moim miastem, z miejscem gdzie mieszka moja rodzina, jest mój
dom, gdzie zawsze ukazywała się "nasza gazeta". Stąd dzienniki
regionalne mają silny wymiar bliskość ("moja gazeta").
Gazety funkcję społeczną realizują także poprzez organizację akcji
społecznych, tj. działań które angażują czytelników do wspólnych
zachowań i postaw, prezentując gazetę jako platformę dla nich.
Przypomnę kilka z nich: "Rodzić po ludzku" (Gazeta Wyborcza),
"Szkoła bez przemocy" (dzienniki Polskapresse i Mediów
Regionalnych), "Autostrada A1" (Dziennik Bałtycki) i ostatnio
"Wybierz siedem cudów Polski" (Rzeczpospolita;
gratulacje!).
Funkcja użyteczności prasy.
Funkcji użyteczności nie należy ograniczać do poradników
redakcyjnych (edukacyjne, zdrowotne, kulinarne, finansowe) oraz
gadżetów i serii kolekcjonerskich. Duża część informacji lokalnych
także zaspakaja tę potrzebę:
- informator miejski (min. apteka, gdzie dyżur
pogotowania),
- dodatek kulturalny na weekend (często jest nazywany
miejskim),
- ogłoszenia drobne,
- informacje o korkach, remontach.
Funkcję tę spełnia także dział interwencji gazety, pod warunkiem,
że jego działania nie są zredukowany do redagowania rubryki "listy
czytelników".
Funkcję użyteczności jest dobrze realizowana przez dodatki
tematyczne (praca, pieniądze, edukacja), a w szczególności dodatek
telewizyjny, który także posiada wymiar relaksu.
Kolejnym narzędziem budowania funkcji użyteczności są wszelkiego
rodzaju porady (większość jest w dodatkach tematycznych): prawne,
biznesowe, dotyczące finansów domowych (słynne PIT-y), ale także
psychologiczne.
Ze szkodą dla poziomu sprzedaży gazet jest to, że funkcja
użyteczności zaspakajana jest przez gadżetomarketing, bowiem nie
jest ona "ubogim krewnym" funkcji społecznej lub relaksu.
Przeciwnie, ma największy potencjał do budowy wielowymiarowych
relacji z czytelnikami, zwłaszcza gdy wykorzystamy bogactwo
narzędzi współczesnego marketingu. Nie jestem przeciwnikiem
gadżetów, ale zredukowania funkcji użyteczności niemal wyłącznie do
tego narzędzia.
Funkcja relaksu prasy.
Funkcji relaksu nie ograniczałbym do sensacyjności
i plotek o znanych osobach (gwiazdach). Sensacyjność to
także:
- zamiłowanie do lokalnych sensacji typu wypadek, pożar (w
przypadku części czytelników dzienników regionalnych),
- historie z życia wzięte (czyli co dobrego lub złego przydarzyło
się innym),
- korupcja, afery gospodarcze (interesujące tak samo czytelników
Gazety Wyborczej, dzienników regionalnych, jak i tabloidów),
- prosty, zrozumiały język.
Ludzie średnio wykształceni uwielbiają "ciekawostki ze świata", a
ci lepiej wykształceni ciekawostki kulturalnie, teksty o odkryciach
naukowych. Sekcja Kultura w Rzeczpospolitej pełni podobną funkcję
jak ostatnia strona z Fakcie, chociaż adresowane są do innych osób,
w sensie położenia społecznego, stylu życia i uznawanych wartości.
Rozrywka nie jest wyłączną domeną tabloidów, tak jak te nie są
pozbawione opiniotwórczości.
Cechy wspólne nie ograniczają konkurencji.
Definiowanie cech wspólnych prasy codziennej nie
ogranicza przestrzeni do wzajemnej konkurencji i budowania przewag
wewnątrz kategorii produktów. Dla przykładu, sublokalność
pozostanie przewagą konkurencyjną dzienników regionalnych. Gazety
ogólnopolskie, ze względów kosztowych i logistycznych, nie są w
stanie dostarczać informacji sublokalnych dla mieszkańców całego
województwa: dodatki regionalne gazet krajowych musiałyby być
podzielone terytorialnie na wiele różnych wydań. Dodatkowo
lokalność jest inaczej definiowana w dużym mieście-stolicy
województwa, a inaczej w mniejszych miastach i na wsi. Mieszkańców
dużych miast interesuje tylko ich miasto, to jest definicja
lokalności, natomiast informacje z innych miast ich regionu są
psychologicznie odległe. Natomiast mieszkańcy mniejszych
miejscowości, np.: Legnicy, definiują lokalność jako informacje z
ich miasta, ale także to co wydarzyło się we Wrocławiu.
Inny przykład. Jeśli któraś z gazet informacyjnych - ogólnopolskich
czy regionalnych - chciała w 2003 r. konkurować z Faktem na polu
sensacyjności, czy rozrywki, poniosła spore straty. Funkcja relaksu
jest tym co najlepiej jest zaspakajane przez Fakt, tu buduje
on swoją przewagę konkurencyjną.
Nowa rola Polskich Badań Czytelnictwa.
Przedstawione wyżej hipotezy dotyczą prasy codziennej. Zapewne
dla prasy kolorowej, oprócz wymienionych funkcji, ważne są także
inne wymiary. Wierzę w zdefiniowanie pełnego dla całej prasy
zestawu zaspakajanych potrzeb czytelniczych.
Wymienione funkcje prasy codziennej to jedynie hipotezy, które
wymagają dalszych badań, w tym także solidnych badań ilościowych.
Mediaplaner rekomendując dzienniki powinien dysponować dowodami
empirycznymi, że dana własność jest tym, co wyróżnia prasę
codzienną od magazynów, a przede wszystkim prasę od Internetu,
radia i telewizji. Nie możemy w nieskończoność posługiwać się
ogólnikami z książek wydanych przed paroma dekadami o roli prasy w
planowaniu mediów.
Ten postulat najlepiej może zrealizować PBC, gwarantując jakość
badań i ich bezstronność. Odpowiednie uogólnienie wyników pozwoli
zapobiec wykorzystywaniu ich przez wydawców w celu konkurowania
między sobą. Należy redefiniować dotychczasową funkcję
PBC, mówiącą że organizacja ta dostarcza rzetelnych i
zgodnych z rzeczywistością danych o czytelnictwie, przy pomocy
których - według określonych zasad - wydawcy mogą konkurować na
rynku reklamy. PBC powinno również dostarczać rzetelnych i
trafnych danych, które pozwolą prasie konkurować z innymi
mediami. Zadania tego rzecz jasna nie można zrealizować
poprzez zorganizowanie kampanii promocji prasy, bo mediaplanerzy
potrzebują danych empirycznych, które mogliby wykorzystywać w
codziennej pracy.
Przewaga konkurencyjna albo konkurowanie ceną.
Słynna teza E.M. Portera zdaje się być zapomniana
przez wydawców. Poziom rywalizacji pomiędzy dotychczasowymi
konkurentami w sektorze jest bardzo duży. Kilka przykładów. Stopa
rywalizacji liczona dla największego przedsiębiorstwa pod względem
sprzedaży egzemplarzowej wynosi = (16,1 mln - 4,4 mln) / 16,1 mln =
0,725. Produkty w sektorze są wewnętrznie zróżnicowane (grzbiet
podstawowy, dodatki tematyczne, dodatki kolorowe, dodatki
marketingowe o charakterze redakcyjnym i tradycyjne gadżety),
jednak różnice między produktami nie są już takie duże. Każda
zmiana może być szybko nadrabiana przez konkurentów. W efekcie - z
wyłączeniem nielicznych dodatków - wszystkie produkty mają swoje
lepsze lub gorsze odpowiedniki u konkurencji (silne
naśladownictwo). W sektorze występują możliwości skokowego
przyrostu zdolności produkcyjnych (wzrost podaży), ponieważ wielu
wydawców w ostatnich latach zbudowało nowe drukarnie lub wymienia
maszyny drukarskie. Na rynku mniej więcej co 2 lata pojawia się
nowy tytuł (Fakt, Dziennik, Nowy Dzień, nowy tytuł Polskapresse),
co oznacza zwiększenie podaży także na rynku reklamy. W
efekcie rynek prasy codziennej jest poddany silnej presji
cenowej.
Efekty konkurowania ceną.
Wzrost przychodów reklamowych w prasie codziennej jest minimalny
(ok. 1-4%) i zdecydowanie poniżej dynamiki całego rynku reklamy,
która wynosi około 10%. Co więcej tendencja ta utrzymuje się od
kilku lat, w efekcie sektor traci udziały w stosunku do innych
mediów, głównie telewizji.
Drugi przykład, to obniżenie przez Agorę - na skutek wejścia
Dziennika - ceny egzemplarzowej Gazety Wyborczej z około 2,4-2,8
zł. (w zależności od rynku) do 1,5 zł.
W drugim półroczu 2005 r. przychody ze sprzedaży Gazety wyniosły
91,5 mln, rok później - 53,7 mln, co oznacza spadek o 37,8 mln PLN,
czyli o 41% (także w pierwszym półroczu 2007 r. w stosunku do
pierwszego półrocza 2005 r. przychody były niższe o 20%). W
analizowanym okresie całkowita liczba sprzedanych egzemplarzy była
taka sama i wyniosła odpowiednio 66,1 mln i 66,2 mln egzemplarzy. A
w pierwszym półroczu 2006 w stosunku do 2007 r. wzrosła o 5,9%, z
66,1 mln do 69,2 mln egzemplarzy. (ZKDP, VII-XII'2005 i 2006,
I-VI'2006 i 2007). Sprzedaż rośnie niewspółmiernie mało w stosunku
do obniżki ceny i to przy dużym natężeniu działań reklamowych.
Rynek okazał się nieelastyczny cenowo. W efekcie przychody zmalały
drastycznie.
Z drugiej strony, całkowita sprzedaż egzemplarzowa Dziennika za
drugie półrocze 2006 r. wyniosła 31,5 mln egzemplarzy (ZKDP,
VII-XII'06), co daje szacunkowe przychody na poziomie 47 mln PLN
(obliczenia własne Mediatak). Mówiąc inaczej, mimo wejścia
Dziennika łączne przychody sektora ze sprzedaży gazet wzrosły
minimalnie. Z punku widzenia budżetu konsumenta, za dotychczasową
cenę Gazety mógł on kupić Gazetę i Dziennik.
Reasumując, konkurowanie ceną - niezależnie od doraźnych korzyści pojedynczego wydawcy - przy słabym wzroście sprzedaży gazet i zwiększonych nakładach na działania marketingowe, wywołało obniżenie rentowności całego sektora.
Cechy unikalnej prasy nie stworzy i nie wypromuje pojedynczy wydawca, bo wówczas byłaby to tylko jego przewaga w stosunku do bezpośrednich konkurentów. Prasa ma dzisiaj dużo substytutów, głównie w postaci mediów elektronicznych, których nie można pokonać ceną, efektem skali, wejściem na ich rynki itd. Stworzenie cechy unikalnej pozwoli na zachowanie rentowności całego sektora na poziomie umożliwiającym w czasie długim konkurowanie z substytutami.
Dołącz do dyskusji: W poszukiwaniu zaginionej Arki: czy prasa odnajdzie cechę unikalną?