Wzrost cen żywności i paliw ma w Polsce silniejsze przełożenie na inflację niż np. w Niemczech
Wzrost cen żywności i paliw ma w Polsce silniejsze przełożenie na finalną inflację niż np. w Niemczech. - powiedział analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego Jakub Rybacki.
PAP: W czwartek Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopę procentową o 0,75 pkt., żeby wyhamować rosnącą inflację, która w październiku wyniosła 6,8 proc. Co sprawiło, że wskaźnik wzrostu cen w Polsce jest znacząco wyższy niż w wielu krajach Unii Europejskiej?
Jakub Rybacki: Wysokie tempo wzrostu gospodarczego, które w Polsce jest wyższe niż w większości krajów UE, prowadzi do poprawy sytuacji na rynku pracy, np. spadku bezrobocia, silniejszego wzrostu płac. Konsekwencją jest jednak wyższa inflacja. Różnice szczególnie widać porównując Polskę do Grecji i Portugalii. W naszym regionie inflacja sięga 6-7 proc., natomiast bezrobocie ma małą skalę. W przypadku państw południa liczba osób bez pracy znacząco przekracza 10 proc. społeczeństwa, co hamuje wszelkie oczekiwania związane z podwyżkami. W obliczu braku żądań płacowych przedsiębiorstwa nie muszą obawiać się o koszty pracy i nie podnoszą cen.
Warto pamiętać też, że proporcjonalny wzrost ceny żywności czy paliw w Polsce ma silniejsze przełożenie na finalną inflację niż w państwach zachodniej UE. Dzieje się tak dlatego, że towary te stanowią większy odsetek wydatków niż w gospodarstwach rozwiniętych. Dla przykładu: w Polsce żywność stanowi 27 proc. wydatków, w Niemczech jest to 13 proc. Ponadto inflacja w Polsce była podwyższona jeszcze przed wybuchem pandemii – w lutym 2020 wyniosła 4,3 proc. Obecnie mamy do czynienia z nałożeniem się na siebie presji inflacyjnej przed kryzysem oraz niedoborów surowców, co skutkuje inflacją wyższą niż w Europie Zachodniej.
PAP: Na ile na wzrost inflacji wpływ miały rządowe transfery antycovidowe?
J.R.: W naszej ocenie transfery ratujące zatrudnienie (np. świadczenia postojowe) miały niewielki wpływ na inflację. Ceny powiększały natomiast niektóre regulacje związane z działaniem w ramach reżimu sanitarnego. Podniosły one koszty prowadzenia działalności usługowych – w efekcie wzrost cen podstawowych usług fryzjerskich, kosmetycznych czy gastronomii przekraczał 10 proc. Inflacja wzrosła też w wyniku utrzymania łagodnej polityki monetarnej po przywróceniu mobilności. Szacunki NBP wskazują, że reakcja polityki gospodarczej zwiększyła inflację w 2021 roku o 3,2 pkt. proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że wsparcie miało wartość 5 proc. PKB. To mniej niż w przypadku większości gospodarek rozwiniętych, ale w warunkach szybszego wzrostu gospodarczego oraz niedoborów pracowników mogło zwiększyć presję płacową oraz inflację.
PAP: Czy tak duże przekroczenie celu inflacyjnego, który wynosi maksymalnie 3,5 proc., nie oznacza, że należałoby go zweryfikować?
J.R.: Weryfikacja celu inflacyjnego to de facto pogodzenie się z wyższą inflacją w kolejnych latach, czyli z malejącą realną wartością gromadzonych oszczędności i mniejszą siłą nabywczą pieniądza. Takie działania wiążą się z zagrożeniami i kosztami społecznymi. Ponadto należy spodziewać się, że skutkiem ubocznym weryfikacji celu byłby coraz większy popyt na kupowanie mieszkań pod wynajem i związany z nim wzrost cen nieruchomości. To z kolei prowadziłoby do spadku dostępności mieszkania dla młodych ludzi. Dodatkowo należałoby się liczyć z tym, że osoby zamożniejsze zaczną podejmować coraz większe ryzyko inwestycyjne. Prawdopodobne mogą być częstsze zakupy kryptowalut czy ryzykownych obligacji. W efekcie częściej mogą pojawiać się afery finansowe porównywalne do problemów AmberGold czy Getback.
Dołącz do dyskusji: Wzrost cen żywności i paliw ma w Polsce silniejsze przełożenie na inflację niż np. w Niemczech