Episkopat o kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”: rozmywa wymagania ewangeliczne, katolicy nie powinni brać w niej udziału
Prezydium Konferencji Episkopatu Polski skrytykowało przesłanie kampanii społecznej „Przekażmy sobie znak pokoju”. Oceniło, że liturgiczny znak pokoju wyraża szacunek dla innego człowieka, ale nie może symbolizować tolerancji dla grzechu, jakim są czyny homoseksualne. Według Episkopatu kampania „rozmywa jednoznaczne wymagania Ewangelii”, a katolicy nie powinni w niej brać udziału.
Rozpoczęta tydzień temu akcja „Przekażmy sobie znak pokoju” jest oparta na geście podania ręki z liturgii mszy świętej. W ramach kampanii działacze katoliccy, m.in. publicyści „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi” i „Znaku”, oraz wierzące osoby LGBT apelują o szacunek wobec osób z mniejszości seksualnych. Współorganizatorami działań są Kampania Przeciw Homofobii, Grupa Polskich Chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” oraz Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT Tolerado.
Kampanię zaraz po starcie skrytykowali niektórzy publicyści konserwatywni, m.in. Rafał Ziemkiewicz i Tomasz Terlikowski. W rozmowie z Wirtualnemedia.pl negatywnie ocenił ją Paweł Lisicki, natomiast bronił jej ks. Kazimierz Sowa.
W wydanym w środę oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski sprecyzowało, że użyty w kampanii liturgiczny znak pokoju wyraża gotowość do pojednania z inną osobą, ale nie tolerancję dla jej grzechu. - Wszyscy przecież jesteśmy grzeszni, co również wyrażamy w akcie pokuty na samym początku każdej liturgii. Wyciągnięta ku drugiemu ręka oznacza zatem akceptację osoby, nigdy zaś - aprobatę dla jej grzechu, niezależnie od tego, jakiej on jest natury. Należy ponadto podkreślić, że członkowie wspólnoty zgromadzonej na liturgii mają nieustanny obowiązek nawracania się, to znaczy dostosowywania się do wymagań Ewangelii i odwracania się od własnych grzesznych upodobań. Istnieje obawa, że akcja - stwierdzili hierarchowie.
- Istnieje obawa, że akcja „Przekażmy sobie znak pokoju”, wydobywając gest podanej ręki z kontekstu liturgicznego, nadaje mu znaczenie, które jest nie do pogodzenia z nauką Chrystusa i Kościoła - zaznaczyli.
Prezydium KEP podkreśliło, że Kościół od tysięcy lat „niestrudzenie głosi godność każdej osoby ludzkiej bez wyjątku”, także homoseksualistów, ale taka postawa nie może oznaczać tolerancji dla samych czynów homoseksualnych, które zgodnie z zasadami wiary są grzechem.
- Są one obiektywnie moralnie złe i jako takie nie mogą nigdy cieszyć się akceptacją Kościoła. Podobnie jest z podnoszonymi przez niektórych postulatami zrównania w prawie związków homoseksualnych z heteroseksualnymi. Tego typu postulaty - zawsze, a zwłaszcza w dobie głębokiego kryzysu rodziny - są szkodliwe dla społeczeństw i jednostek - czytamy w oświadczeniu. - Zło jest złem nie dlatego, że zostało przez kogoś zabronione, ale dlatego, że - jako niezgodne z planem Bożym - szkodzi człowiekowi. Stąd Kościół - jak dobra matka - musi jasno nazywać je po imieniu. Postawa tolerancji wobec zła byłaby w istocie obojętnością wobec grzeszących sióstr i braci. Nie miałaby zatem nic wspólnego z miłosierdziem ani z chrześcijańską miłością - wyjaśnili przedstawiciele Prezydium KEP.
Dodali, że katolicy nie powinni brać udziału w kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”, gdyż rozmywa ona jednoznaczne wymagania Ewangelii.
Pod oświadczeniem podpisali się abp Stanisław Gądecki (metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski), abp Marek Jędraszewski (metropolita łódzki i zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski) oraz bp Artur G. Miziński (sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski).
Krytycznie akcję „Przekażmy sobie znak pokoju” ocenił również metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. - Niestety jasno widać, że kampania, która odwołuje się do nauki chrześcijańskiej, ma na celu nie tylko promowanie szacunku dla osób homoseksualnych, ale również uznanie aktów homoseksualnych oraz związków jednopłciowych za moralnie dobre. Z ubolewaniem stwierdzam, że w fałszowanie niezmiennej nauki Kościoła włączyły się również niektóre środowiska katolickie, których wypowiedzi i publikacje odeszły od Magisterium. Powołując się wybiórczo na wypowiedzi papieża Franciszka, przemilcza się te, w których Ojciec Święty tłumaczy, że w sprawie homoseksualizmu „powtarza tylko naukę zawartą w Katechizmie” (wywiad z o. Antonio Spadaro) - stwierdził kard. Dziwisz w oświadczeniu.
- Obawiam się, że to celowe działanie służy w zamazaniu pamięci o wielkim dobru Światowych Dni Młodzieży, które dokonało się w Krakowie i całej Polsce. Związane jest ono z wartościami płynącymi z Ewangelii, które są konkretną i wymagającą propozycją moralną dla młodego pokolenia - dodał metropolita krakowski.
Dołącz do dyskusji: Episkopat o kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”: rozmywa wymagania ewangeliczne, katolicy nie powinni brać w niej udziału