SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

PAP nie przedłużyła umów czterem fotoreporterom. Surmacz: Tak się kończy „dojenie” PAP Foto

Szefostwo PAP zdecydowało, że nie przedłuży od lutego umów czterem fotoreporterom agencji. Maksymilian Rigamonti wezwał środowisko dziennikarskie do solidarności, by stanęło w ich obronie - Maksymilian Rigamonti nie pracuje w PAP. Stanął w obronie kolegów, co dobrze o nim świadczy, ale nie usprawiedliwia faktu, że cała akcja - zupełnie niepotrzebnie - nabrała emocjonalnego podtekstu - tłumaczy Wirtualnemedia.pl Wojciech Surmacz, prezes PAP.

Fotoreporterzy zatrudnieni w PAP Foto: Jacek Turczyk, Bartłomiej Zborowski, Stach Leszczyński i Marcin Kmieciński w ostatnim czasie od kilku miesięcy - co dwa / trzy miesiące - mieli przedłużane umowy w formie aneksu. Jednak od lutego dział PAP Foto nie zdecydował się na ponowne odnowienie umowy - w związku z tym czterech dziennikarzy z dnia na dzień pozostało bez pracy.

Turczyk pracował w Polskiej Agencji Prasowej od 1996 roku, Zborowski od 2005 roku, Leszczyński - od 2008 roku, a Kmieciński - od 2016 roku.

W obronie zwolnionych stanął Maksymilian Rigamonti – fotograf na stałe współpracujący z „Dziennikiem Gazetą Prawną” (wspólnie z Magdaleną Rigamonti realizują wywiady w ramach cyklu „Rigamontix2”, dziennikarka rozmawia z politykami i osobami z życia publicznego, a fotograf robi rozmówcom zdjęcia).

Na Twitterze oraz na Facebooku opisał sposób, w jaki fotoreporterzy PAP mieli zostać zwolnieni, sugerując, że stało się to nagle i bez żadnego uprzedzenia, mimo ich dużego doświadczenia w zawodzie.

Odpowiedział mu Wojciech Surmacz, prezes Polskiej Agencji Prasowej, który do zacytowanego dialogu dodał komentarz: „tak się kończy dojenie PAP Foto”.

Rigamonti zbiera podpisy pod petycją do szefa Rady Mediów Narodowych

Maksymilian Rigamonti nie poprzestał na wymianie zdań za pośrednictwem Twittera. Na swoim koncie na Facebooku zamieścił screen rozmowy z Surmaczem, wzywając dziennikarzy, fotografów, fotoreporterów i osoby pracujące w mediach, apelując: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wspólnie z Donatem Brykczyńskim wystosował list do Krzysztofa Czabańskiego, przewodniczącego Rady Mediów Narodowych.

W poście na Facebooku zamieścił skan pisma do szefa Rady, w którym stwierdził: - My niżej podpisani dziennikarze, fotografowie, redaktorzy i pracownicy mediów (pod listem do niedzieli wieczór podpisało się kilkadziesiąt osób), jesteśmy zbulwersowani zarówno faktem jak i formą zakończenia współpracy Polskiej Agencji Prasowej z naszymi kolegami fotoreporterami: Jackiem Turczykiem, Bartłomiejem Zborowskim, Stachem Leszczyńskim i Marcinem Kmiecińskim oraz publicznym komentarzem Wojciecha Surmacza, prezesa PAP – napisano.
 
W piśmie do szefa RMN stwierdzono, że fotoreporterzy zostali poinformowani telefonicznie, że ich umowy z PAP nie zostaną przedłużone.

- Zaznaczamy, że fotoreporterzy ci związani byli z PAP od dawna - Jacek Turczyk od 1996 roku, a Bartłomiej Zborowski od 2005 roku, pozostali dwaj od kilku lat. W piątek prezes Surmacz na Twitterze o odpowiedzi na informację o zwolnieniu doświadczonych, nagradzanych fotografów napisał: „Dość „dojenia” PAP Foto”. Odebraliśmy to jako sugestię, że fotografowie okradali PAP i dlatego zostali zwolnieni. Uważamy za skandaliczne zarówno formę zwolnienia fotografów jak i komentarz prezesa PAP - dodano.

W treści opublikowanego w sieci apelu można także przeczytać: - Wobec powyższego oczekujemy, że prezes PAP natychmiast przedstawi dowody, że zwolnieni dziennikarze „doili” – czyli okradali PAP. Jeśli tego nie zrobi, oczekujemy jego natychmiastowego odwołania z pełnionej funkcji oraz ponownego nawiązania współpracy przez Polską Agencję Prasową ze zwolnionymi fotoreporterami Polskiej Agencji Prasowej - podkreślono.

Zbiórka podpisów w siedzibie Press Club Polska

Organizację akcji wspiera Press Club Polska – z informacji przekazanych nam przez stowarzyszenie wynika, że list można podpisywać 4, 5 i 6 lutego w jego siedzibie przy Alejach Ujazdowskich lub - jeśli ktoś nie może pojawić się w tych dniach na miejscu, a chciałby poprzeć tę inicjatywę – organizatorzy zachęcają, by wydrukować list, podpisać i wysłać go osobiście na adres Rady Mediów Narodowych.  

- Pokażmy w tej sprawie zawodową solidarność. Pokażmy, że nie pozwolimy się w taki sposób traktować. Pokażmy, że cenimy dobre dziennikarstwo fotograficzne - napisał Maksymilian Rigamonti.

Surmacz: Akcja niepotrzebnie nabrała emocjonalnego kontekstu

Spytaliśmy Wojciecha Surmacza, prezesa PAP, co było powodem zwolnienia (poprzez nieprzedłużenie umowy) czterech fotoreporterów.

Szef agencji stwierdził, że „Polska Agencja Prasowa nie przedłużyła umów z firmami, prowadzonymi przez wymienionych fotoreporterów w ramach redukcji kosztów”. Pytany, co rozumie poprzez stwierdzenie o „końcu dojenia PAP Foto” odpowiada:

- Słowo "dojenie" było skrótem myślowym, wynikającym z poetyki Twittera i odnosiło się do nadmiernych wydatków PAP na usługi fotograficzne – tłumaczy Surmacz.

Jednocześnie mówi nam, że „Maksymilian Rigamonti nie pracuje w PAP. Stanął w obronie kolegów, co dobrze o nim świadczy, ale nie usprawiedliwia faktu, że cała akcja - zupełnie niepotrzebnie - nabrała emocjonalnego podtekstu”.

- Jeśli Maksymilian Rigamonti podjął się reprezentowania interesów firm swoich kolegów i chciałby rzetelnie podejść do sprawy, to mógłby przedstawić problem bardziej merytorycznie. To byłaby dobra podstawa do spokojnej wymiany poglądów na temat wynagradzania fotoreporterów - nie tylko w PAP, lecz we wszystkich agencjach i redakcjach, działających w Polsce – zaznacza szef Polskiej Agencji Prasowej.

Rigamonti zaznaczał również, że komentarz o „dojeniu PAP” odebrał jako „sugestię, że fotografowie okradali PAP i dlatego zostali zwolnieni”, a wypowiedź Surmacza uznał za „skandaliczną” i wezwał do przedstawienia dowodów w tej sprawie, "inaczej on i osoby, które podpiszą się pod listem otwartym żądają odwołania prezesa PAP”.

- Nie postawiłem nikomu zarzutu okradania PAP. Jeśli komuś „dojenie” kojarzy się z okradaniem pracodawcy i zna takie przypadki, to powinien je zgłosić odpowiednim organom – podsumował Wojciech Surmacz, prezes Polskiej Agencji Prasowej w komentarzu dla Wirtualnemedia.pl.

Surmacz: PAP nie zakończył współpracy z 4 fotoreporterami

Ponad miesiąc od publikacji pierwszego tekstu o fotoreporterach PAP, Wojciech Surmacz prezes Polskiej Agencji Prasowej przekazał Wirtualnemedia.pl: - PAP nie zakończył współpracy z 4 fotoreporterami. Firmy Stacha Leszczyńskiego i Marcina Kmiecińskiego kontynuują współpracę z PAP na nowych warunkach, którymi ich właściciele byli zainteresowani oraz zaakceptowali je z własnej i nieprzymuszonej woli.

Natomiast Jacek Turczyk i Bartłomiej Zborowski nie wyrazili zainteresowania dalszą współpracą z PAP, co nie zmienia faktu, że ich firmy wciąż otrzymują cykliczne, miesięczne wypłaty za faktury wystawiane z tytułu tzw. sprzedaży wtórnej (sprzedaż zdjęć z archiwum fotograficznego PAP). W związku z powyższym nie jest również prawdą, że PAP „nie przedłużył współpracy” z wymienionymi fotoreporterami - podkreślił.

Wojciech Surmacz dodał, że "nie informował telefonicznie w czwartek, 31 stycznia o godz. 16.30 tych fotoreporterów o tym, że ich umowy z PAP nie zostaną przedłużone". - W ogóle z nimi nie rozmawiałem. Nie unikałem rozmów. Nigdy się do mnie nie zgłosili z taką potrzebą - stwierdził.

Zaznaczył także, że "nigdy nie twierdził, że >>fotografowie okradali PAP i dlatego zostali zwolnieni<< i że >>zwolnieni dziennikarze doili – czyli okradali PAP<<".

Surmacz zasiada w zarządzie PAP od stycznia 2018 roku, z kolei od października 2018 roku członkiem zarządu jest Łukasz Świerżewski.

Dołącz do dyskusji: PAP nie przedłużyła umów czterem fotoreporterom. Surmacz: Tak się kończy „dojenie” PAP Foto

30 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Wwwww
Ojej. Szkoda gdy nikt nie staje w obronie gdy zwalniają z prywatnych mediów....
0 0
odpowiedź
User
Ble
Fotopstryki pasą się kasą a dziennikarze biedują poza gwiazdeczkami które nie mają nic wspólnego z dziennikarstwem. Foto pstryknie klatkę w sekundę a potem za kazde użycie zbiera 100 zeta. A dziennikarze dostają raz za artykuł i potem kradnie go każdy kawałkami kto chce. I jeszcze trzeba jasnie panstwu wszystko załatwić umówić i opisać. Poza tym w branży gadają od lat że niektórzy potrafią sprzedawać prawie bblizniacze ujęcia kilku mediom naraz na firmy słupy i z jednego tematu wychodzi kilka tysiów. Ciekawe jakie cu bohaterowie mieli umowy ze funkcjonariusze mowią o dojeniu
0 0
odpowiedź
User
ekspert
Jeżeli panowie współpracowali na B2B i mają jednoosobowe działalności, to o jakim zwolnieniu tu mowa? Najwyżej o rezygnacji z usług przez PAP. Zawsze mogą zacząć robić zdjęcia dla Reutersa albo EPA. Mamy wolny rynek.
0 0
odpowiedź