SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Wojciech Cieśla z „Newsweeka” wezwany na policję ws. tekstu, w którym podał adres domu wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego

Wojciech Cieśla z „Newsweek Polska” został wezwany na przesłuchanie przez policję w związku artykułem z sierpnia br. o Mariuszu Muszyńskim, wiceprezesie Trybunału Konstytucyjnego. Prokuratura Okręgowa prowadzi postępowanie mające ustalić, czy w tekście ujawniono miejsce zamieszkania Muszyńskiego. Cieśla uważa, że sprawa powinna być rozpatrywana na ścieżce cywilnej, a nie przez prokuraturę i policję.

Wojciech Cieśla poinformował, że wezwanie na przesłuchanie w piątek rano do Wydziału do walki z Przestępczością Przeciwko Mieniu Komendy Rejonowej Policji dostał w czwartek. Nie mógł się stawić, ponieważ miał na ten dzień zaplanowane prowadzenie zajęć ze studentami w Krakowie. Przekazał tę wiadomość policji, prosząc o wyznaczenie innego terminu.

Przesłuchanie ma dotyczyć artykułu „Dubler” Wojciecha Cieśli na temat Mariusza Muszyńskiego, wybranego w grudniu 2015 roku sędziego Trybunału Konstytucyjnego (do orzekania został dopuszczony rok później, po tym jak zmienił się prezes TK), od lipca ub.r. pełniącego funkcję wiceprezesa TK. Według dziennikarza „Newsweeka” policja prowadzi postępowanie, ponieważ ten tekst został opublikowany „bez zgody osoby zainteresowanej”.

Cieśla na antenie TVN24 skrytykował działania policji w tej sprawie. Ocenił, że to kolejny przykład wykorzystywania policji i prokuratury przez władzę do walki z niezależnymi mediami.

Dziennikarze początkowo kpili z zarzutu wobec Cieśli

Wielu dziennikarzy komentujących na Twitterze tę sprawę skrytykował tryb i powód wezwania Wojciecha Cieśli na przesłuchanie. - Nie podoba mi się ta moda na ciąganie dziennikarzy po sądach i komisariatach. Taka wojna zastępcza w polskiej polityce i igranie z wolnością słowa - stwierdził Adam Ozga z TOK FM.

- Nie udało się za pomocą ustaw, potencjalnego wsparcia z zagranicy ani przy użyciu usłużnych dziennikarzy. Zatem władza idzie o kolejny krok dalej. Ale to na pewno nie ma nic wspólnego z demokracją i wolnością słowa. #wojtekcieśla #obsesja - ocenił Janusz Schwertner z Onetu. - I kolejny przykład tego o czym mówiłam w środę podczas prezentacji raportu Towarzystwa Dziennikarskiego w Sejmie. Przesłuchania, wnioski o uchylenie tajemnicy dziennikarskiej, pozwy. Nękanie za pomocą państwowej i partyjnej machiny trwa w najlepsze - napisała Ewa Ivanova z „Gazety Wyborczej”.

- Co za kuriozum. Czy ktoś tam w ogóle myśli? Rozumiem, że jako dziennikarze powinniśmy teraz każdorazowo występować o zgodę zainteresowanego o napisanie krytycznego tekstu na jego temat? - zapytał Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”. - No właśnie mieliśmy Ci powiedzieć, że żaden Twój tekst w przyszłym tygodniu nie pójdzie, bo nie dostarczyłeś zgód ich bohaterów. Tak że wiesz - dodał Michał Potocki, też z „DGP”.

- Trochę bezradny jestem... Jaki zapis polskiego prawa stanowi, że pisać o kimś można tylko po uzyskaniu zgody opisywanego? - spytał Marcin Celiński z „Liberte”. - Monty Python naprawdę przeniósł się nad Wisłę - skomentował Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”. - Co będzie kolejnym etapem? Odłączanie redakcjom prądu przed deadline'm, jeśli władza poweźmie uzasadnione podejrzenie, że ma się ukazać artykuł o kimś z kasty nietykalnych, czyli ludzi obozu władzy? - kpił Mikołaj Wójcik z „Faktu”.

Prawo prasowe mówi o zgodzie opisywanej osoby na publikację treści prywatnych

Samuel Pereira, redaktor naczelny TVP.info, zwrócił natomiast uwagę, że Art. 14 pkt 6 mówi o zgodzie bohatera artykułu na publikację, ale tylko określonych treści. Przepis ten stanowi, że „nie wolno bez zgody osoby zainteresowanej publikować informacji oraz danych dotyczących prywatnej sfery życia, chyba że wiąże się to bezpośrednio z działalnością publiczną danej osoby”.

Pereira zwrócił uwagę, że w swoim artykule Wojciech Cieśla opisał krótko miejsce zamieszkania Mariusza Muszyńskiego, podając, nazwę podwarszawskiej miejscowości i ulicę. Zaznaczył, że dom wiceprezesa TK to piętrowa willa w miejscu, gdzie ta ulica „kończy się szutrem”.

Szef TVP.info podkreślił, że skontaktował się w tej sprawie z Mariuszem Muszyńskim. - Otóż Wojciech Cieśla napisał jego sylwetkę i sędzia w tym nie widzi zbrodni. Zwraca jednak uwagę, że dziennikarz „Newsweeka" podał w tekście dokładny adres jego zamieszkania” - opisał.

- Czy Cieśla zachował się etycznie? Z pewnością nie. Nie było żadnego powodu, żeby szczuć na sędziego podając lokalizację domu, w którym mieszka z rodziną. Mało to wariatów, a szczególnie po stronie oszołomów antypisowskich? - ocenił Samuel Pereira. - Jakby tego było, Cieśla w ten sposób złamał przepisy prawa prasowego (art. 14). Niech każdy z nas zastanowi się co by zrobił, gdyby jako osoba publiczna w hejterskim tekście w hejterskim piśmie przeczytał gdzie mieszka z żoną i dziećmi - dodał.

Prokuratura: musieliśmy podjąć postępowanie po otrzymaniu zawiadomienia

Z kolei Prokuratura Okręgowa w Warszawie zaznaczyła na Twitterze, że jej postępowanie w tej sprawie „dotyczy ujawnienia miejsca zamieszkania bohatera artykułu a nie jego braku zgody na publikację”

- Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące ujawnienia w prasie danych wrażliwych, konkretnie miejsca zamieszkania. Obowiązujące prawo obligowało prokuraturę do wszczęcia w tej sprawie dochodzenia, aby wyjaśnić, czy został popełniony czyn z art. 49 ust. 1 ustawy z 26 stycznia 1984 r. - Prawo prasowe - przekazano w komunikacie Prokuratury Okręgowej.

Zgodnie z tym przepisem za naruszenie art. 14 Prawa prasowego grozi grzywna lub ograniczenie wolności.

- Dziennikarz został w tej sprawie wezwany jedynie w charakterze świadka. Sprawa ta nie ma nic wspólnego z ograniczaniem wolności słowa czy prawa dziennikarzy do krytyki. Postępowanie przygotowawcze nie obejmuje okoliczności objętych tajemnicą dziennikarską, a jedynie ujawnienia prywatnych danych - podkreślono.

Cieśla: sprawą nie powinna zajmować się prokuratura

Wojciech Cieśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zapewnia, że na podstawie jego artykułu nie można zlokalizować miejsca zamieszkania Mariusza Muszyńskiego. - Nie podaliśmy adresu pana Muszyńskiego. Wielokrotnie w tekstach dziennikarzy  pojawiały się domy i mieszkania znanych ludzi. Była willa Andrzeja Biernata w „Fakcie”, stodoła Szyszki w „Newsweeku”, mieszkanie Leszka Millera, „Tygodnik Podhalański” miał chatkę Macierewicza w Grywałdzie, był dom Komorowskiego w Budzie Ruskiej, dom Beaty Szydło, Katarzyny Dowbor czy Tomasza Kammela. Media wielokrotnie publikowały tego typu informacje i nikt do tej pory nie reagował przy pomocy policji i prokuratury - wylicza dziennikarz.

Według dziennikarza „Newsweeka” skoro Muszyński ocenia, że w artykule naruszono jego dobra, może skierować proces cywilny. - Jeśli pan Muszyński uważa, że naruszyliśmy jego dobra osobiste, niech nas pozwie. A wcześniej niech sprawdzi internet, bo rodzina Muszyńskich swobodnie udostępnia swoje dane osobowe i wizerunki w sieci. Jeśli ktoś tak dba o cyberbezpieczeństwo, to nie może mieć pretensji do dziennikarzy - mówi Cieśla.

Podkreśla, że taką sprawą nie powinny zajmować się prokuratura i policja. - To próba wpływania na pracę dziennikarzy. Prewencja, zniechęcanie do tego, żeby zajmowali się bohaterami życia publicznego. Jestem w zawodzie ponad 20 lat i pierwszy raz spotykam się z sytuacją, w której prokuratura, i to tak wysokiej rangi, zajmuje się sprawą z prawa prasowego. Od prawa prasowego są sprostowania i procesy cywilne: jeśli pan Muszyński czuje się urażony tekstem, uważa, że naruszono jego dobra, może pozwać i mnie, i redakcję, a nie zwracać się do prokuratury. Która - zamiast spuścić tę sprawę do kosza, bo to zły adres - podejmuje czynności - komentuje dziennikarz „Newsweeka”.

- Kto sformułował pytania z pisma do „Newsweeka”? Policjant? Nie, policja w takich przypadkach tylko wypełnia wskazówki prokuratury - dodaje Wojciech Cieśla.

Czy adres domowy powinien zostać podany w tekście?

Dziennikarze różnie oceniają to, że w artykule znalazł się adres (bez nr domu) i opis miejsca zamieszkania wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego. - Prawnicy będą mieli zgryz, czy jest to podanie adresu sędziego dublera, czy opis miejsca. Cóż relacja ziobrowa prokuratura - niepisowskie media będzie tworzyła nowe precedensy - wide operator TVN24 - skomentował Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”.

- To nie jest pełny adres. Przypominam, że sędzia jest osobą publiczną. Ponadto, czy to ma być powód, by policja wzywała dziennikarza w trybie pilnym z dnia na dzień? - zapytała Edyta Żemła z Onetu. - Wojtek jest jednym z najlepszych dziennikarzy śledczych. To co wobec niego robi policja i prokuratura to forma nękania - oceniła.

- Kolega Cieśla podał w swoim artykule: - Miejscowość i nazwę ulicy; - Numeru domu wprawdzie nie podał, ale opisał, w jakim charakterystycznym puncie ulicy ten dom stoi, jak on wygląda, jaki samochód przed nim zazwyczaj parkuje, w jakim składzie rodzina tam mieszka i ile ma dzieci - wyliczył Wojciech Orliński z „Gazety Wyborczej”. - Te informacje nie mają znaczenia dla meritum, ani nie ma interesu publicznego w ich ujawnianiu; nawet gdyby uznać, że kol. Cieśla ich potrzebował do budowy kolorytu, mógł zmienić kilka kluczowych szczegółów (a potem to oznaczyć w postscriptum - ciągle mam nadzieję, że to jednak zrobił i tylko zapomniał oznaczyć; ale skoro tak, to nie dziwię się, że prokuratura chce to ustalić) - ocenił.

- Gdyby rządziła „nasza” władza, prokuratura też powinna za to ścigać (a jakby nie ścigała, nie uważałbym jej za swoją) - ocenił.

Dołącz do dyskusji: Wojciech Cieśla z „Newsweeka” wezwany na policję ws. tekstu, w którym podał adres domu wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego

10 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Tomki 2
To może niech TVN24 pokaże zdjęcie dowodu Adama Michnika, a bojownik Cieśla niech opiszę jego dom...
0 0
odpowiedź
User
Kko
Ludzie, czy warszawke już pogięło? W terenie to norma, że nas wzywają na komendę albo do prokuratury raz na kilka tygodni. Naczelny Gazety Myszkowskiej, który wyczail miejscową sędzie na łamaniu przepisów, a potem o tym pisał, ma sprawę o to, że ja niby nękał pisząc o niej w gazecie. O co te halo??? Przyjedźcie w teren i wtedy zobaczycie, co się dzieje.
0 0
odpowiedź
User
No tak ale
problem jest w tym że większość dziennikarzy nie ma pojęcia o prawie, nie ma nawet podstaw żeby operować prawniczymi terminami w tekstach i stąd takie kwiatki
0 0
odpowiedź