Dom produkcyjny rozjechał łąkę, kręcąc reklamę. "Nic nie zniszczyliśmy"
Dom produkcyjny Tango Production kręcił reklamę na cennym przyrodniczo obszarze Łąk Oborskich, mimo zakazu ruchu - alarmuje Daniel Petryczkiewicz, aktywista ekologiczny. Wraz z jedną z fundacji złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury – dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl. Tango Production twierdzi, że dopełniło wszelkich formalności przy produkcji. - Bardzo krzywdząca i nieprawdziwa jest teza, że zniszczyliśmy teren – czytamy w przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu.
Łąki Oborskie, znajdujące się w gminie Konstancin-Jeziorna, to teren Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Sąsiadują z rezerwatem przyrody Łęgi Oborskie. Na Łąkach gniazdują m.in. zagrożone wyginięciem czajki, znajdujące się na “Czerwonej liście ptaków Polski”. To właśnie na tym cennym przyrodniczo obszarze dom produkcyjny Tango Production kręcił reklamę dla swojego klienta, niszcząc ciężarówkami i samochodami teren – opisał w mediach społecznościowych aktywista Daniel Petryczkiewicz. Producenci mieli według niego naruszyć obszar mimo wyraźnego znaku zakazu ruchu. Nie wiadomo, na czyje zlecenie powstały zdjęcia.
- NIE MIELIŚCIE na te zdjęcia w tym terenie ŻADNEJ ZGODY KŁAMIĄC radnym i burmistrzowi Konstancin-Jeziorna którzy pojawili się z interwencją. Wyśmialiście mandaty które otrzymaliście od policji okazując najwyższą pogardę, brak jakiegokolwiek szacunku do prawa czy zasad bycia w społeczeństwie. Pomimo wezwania do opuszczenia terenu Łąk, nie zrobiliście tego. 9 potężnych ciężarówek ze sprzętem stoi na historycznej Grobli Oborskiej niszcząc ją! Łąki są rozjechane prawie po granicę rezerwatu! - grzmi w mediach społecznościowych działacz na rzecz ochrony przyrody, Daniel Petryczkiewicz.
Jak opowiada w rozmowie z Wirtualnemedia.pl aktywista, zainterweniował na prośbę lokalnej społeczności.
- We wtorek rano otrzymałem sygnał od jednego z mieszkańców, że na Łąki Oborowskie wjeżdża jakiś sprzęt, prawdopodobnie ekipa filmowa – relacjonuje Daniel Petryczkiewicz. - Wrzuciłem informację na lokalną grupę reagowania w tego typu sytuacjach, zadzwoniłem na straż miejską i na policję ale straż zaczyna pracę od 8:00 a na policji nie było wolnego patrolu. Zaalarmowałem lokalnych radnych, bo na tym terenie obowiązuje wprowadzony niedawno zakaz ruchu. Cały teren jest mocno podmokły, więc każdy wjazd tam nawet autem po prostu niszczy podmokły teren, co jest szczególnie szkodliwe w momencie kiedy startuje wegetacja, rozpoczynają migrację płazy. Dodatkowo teraz, kiedy trwa okres lęgowy ptaków, najeżdżanie tej okolicy z tabunem ludzi i sprzętu płoszy zwierzęta - na przykład gniazdujące tam czajki, które są zagrożonym gatunkiem. Czy wystraszone ptaki tam wrócą? Nie wiem - zastanawia się Daniel Petryczkiewicz.
Zobacz: Tango Production sprzeciwia się dyskryminacji osób LGBT+ na planach reklam
Pod jego postem dodatkowych wyjaśnień na temat zdarzenia udzielił rady gminy Konstancin-Jeziorna, Krzysztof Bajkowski, który pojechał na miejsce. Później na miejsce przybyli inni przedstawiciele konstancińskiego samorządu.
- Kierownik produkcji twierdził że wysyłali zawiadomienie do gminy lecz nie wiadomo w końcu czy była zgoda czy jej nie było. Niemniej jednak wszystko wskazuje na to że przepisy połamali – stwierdził lokalny polityk. Dodał, że na miejscu zjawiła się także policja i straż miejsca.
- Wtedy wstępnie nie udało się ustalić co z pozwoleniem a później z kolei nikt nie chciał się przyznać do tych samochodów to znaczy kto jest właścicielem – opisał radny.
Aktywista zawiadamia urzędy, prokuraturę i organizacje branży reklamy
Daniel Petryczkiewicz zapowiada w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że o sprawie zawiadomił organy ścigania i organy państwowe zajmujące się ochroną przyrody. Jest również oburzony postawą zespołu, który był na miejscu produkcji.
- Część osób na miejscu dostała mandaty i nakaz opuszczenia terenu, ale z tego co wiem, wyjechali dopiero, jak skończyli robić swoje. Mieli też mówić, że „mają budżet na takie rzeczy". Nie zostawię tak tego. Razem ze Stowarzyszeniem „Nasz bóbr" złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o podejrzenie popełnienia przestępstwa niszczenia siedlisk przyrodniczych. Zawiadomienie trafiło też do wydziału środowiska gminy Konstancin-Jeziorna i Chojnowskiego Parku Krajobrazowego, do RDOŚ. Zawiadomiłem też organizacje branżowe, m.in. SKM SAR – informuje nas aktywista.
Zdaniem Daniela Petryczkiewicza, w nagłośnieniu sprawy ważny jest kontekst.
- Ludzie z wielkim budżetem wjeżdżają na teren, na jaki nie wolno wjeżdżać, tylko po to, żeby nakręcić komercyjną reklamę, która jeszcze napędzi konsumpcję niszczącą planetę. Bardziej katastroficznego scenariusza nie można wymyślić – podsumowuje.
Zobacz: Domy produkcyjne zrzeszają się na nowo
Tango Production: nie zniszczyliśmy terenu
W innym świetle niż aktywista sprawę przedstawia Tango Production. W przesłanym do Wirtualnemedia.pl stanowisku opisuje, że przed rozpoczęciem zdjęć firma przeprowadziła dokładną kwerendę miejsca oraz dopełniła wszelkich formalności.
- Przygotowując dokumentację i rozpoznanie – w lutym tego roku – ustaliliśmy, że w miejscu planu filmowego odbywał się zwyczajny ruch samochodowy, samo miejsce było zaś przeznaczone na budowę pola golfowego. Przed podjęciem decyzji o wyborze miejsca na plan filmowy, sporządziliśmy dokumentację miejsca, zdjęć oraz sprawdziliśmy status Łąk Oborskich we właściwym Urzędzie Gminy. W konsultowanym Planie Zagospodarowania Przestrzennego teren ten przeznaczony jest na pole golfowe i rekreację i o ile nam wiadomo, na dzień dzisiejszy nie został uchwalony nowy. Z gminy nie otrzymaliśmy żadnej informacji, która wskazywałaby na to, że teren ten jest objęty ochroną i w związku z tym wykonywanie zdjęć w tym miejscu rzeczywiście byłoby zabronione lub choćby niewskazane – informuje Tango Production w odpowiedzi na pytania Wirtualnemedia.pl.
Dalej dom produkcyjny informuje, że już po zdjęciach uzyskał w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Urzędzie Marszałkowskim potwierdzenie, że pracując na Łąkach Oborskich, nie naruszył żadnych przepisów ustawy o ochronie środowiska.
- Bardzo krzywdząca i nieprawdziwa jest teza, że zniszczyliśmy teren. Korzystaliśmy z niego jedynie kilka godzin porannych – tłumaczy Tango Production. - Twierdzenia zawarte w komentarzach i materiale zamieszczonym w mediach są nieprawdziwe – nie zniszczyliśmy, nie zdewastowaliśmy terenu, ani nie „rozjechaliśmy" łąk. Co więcej dysponujemy materiałem zdjęciowym i raportem z opuszczenia terenu po wykonaniu naszej pracy – czytamy w przesłanym nam oświadczeniu.
Tango Production przyznaje jednak, że „gdyby posiadała informacje o zaangażowaniu lokalnej społeczności w ochronę tego miejsca, być może nie wybraliby go do realizacji zdjęć”. - Z powodu całej sytuacji jest nam przykro – podsumowuje firma.
Zobacz: Klub Producentów Reklamowych aktualizuje zasady bezpieczeństwa pracy na planach reklam
Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do Stowarzyszenia Producentów Reklamowych, zrzeszających domy produkcyjne (Tango nie należy do organizacji).
- Mamy nadzieję, że opisany w mediach społecznościowych incydent zostanie gruntownie zbadany i rzetelnie wyjaśniony przez powołane do tego instytucje. Uważamy, że wszyscy producenci – zarówno nasi członkowie, jak i firmy spoza SPR - mają obowiązek przestrzegać przepisów prawa oraz stosować odpowiedzialne praktyki w produkcji, które obejmują także szacunek dla środowiska naturalnego. Wszelkie zachowania sprzeczne z tymi założeniami, nie są i nie będą przez nas akceptowane. Jednocześnie apelujemy o rozwagę w formułowaniu opinii na temat całej branży, na podstawie pojedynczego przypadku. Nie odzwierciedla on bowiem standardów i wartości, które przyświecają wielu producentom pracującym w naszym środowisku - czytamy w stanowisku zarządu Stowarzyszenia Producentów Reklamowych.
Dom produkcyjny Tango Production działa na rynku od 1993 roku. Ma na koncie realizacje dla takich klientów jak Santander, Zalando, Deutsche Telekom, Axe, Deichmann, KFC, IKEA, Mars.
Dołącz do dyskusji: Dom produkcyjny rozjechał łąkę, kręcąc reklamę. "Nic nie zniszczyliśmy"